wtorek, 31 lipca 2012

Różne drobiazgi z mojego życia w NY :)

Witajcie. Wybaczcie, że tyle nie pisałem, ale nie miałem czasu. Dzisiaj wstałem rano o 6, gdyż jeździliśmy na zakupy.. i kończyliśmy się pakować. Jutro nad ranem lecimy do Polski :) będę w kraju do końca wakacji. Najpierw pojedziemy do Zamościa do dziadków, gdzie zamieszkamy u nich. Następnie rozpakujemy się i udamy się do reszty rodziny. Wieczorem planujemy zrobić grilla :) a ja zabieram ze sobą swojego najlepszego przyjaciela Paula. Ostatnie 4 lata jakie spędziliśmy razem bardzo nas do siebie zbliżyły. Obydwoje uczestniczyliśmy w wypadku, w którym zginęły bardzo bliskie nam osoby. Jednak o tym jeszcze kiedyś napiszę. Byliśmy ze sobą w tych dobrych i w tych tragicznych chwilach. Czyli na dobre i złe. Pomógł mi odnaleźć się w Nowym Jorku, dlatego ja chcę mu pokazać jak wyglądało kiedyś moje życie. Ja chcę.. mu się odwdzięczyć.


Od dzisiaj będę czasami w notkach publikować zdjęcia :) Właśnie na tej ulicy leży Central Park, prawie codziennie tędy chodziliśmy hehe.. I aż łezka mi się w oku zakręca.. Gdy znowu wspomnieniami wracam do tego wszystkiego. Tyle wrażeń, emocji. Pamiętam kiedyś, jak bawiąc się w tym parku znaleźliśmy małą dziewczynkę, która płakała. Miała z 3 latka.. i była zupełnie sama. Wtedy oblecieliśmy cały park w poszukiwaniu jej bliskich. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. :) albo.. gdy z znajomymi nie raz się wygłupialiśmy hehe. kupowaliśmy najtańszą oranżadę i zakładaliśmy się, kto jak najdłużej wytrzyma z buzią pełną picia :) wtedy się popychaliśmy, ganialiśmy, wygłupialiśmy, tańczyliśmy, aby ci co jeszcze mają oranżadę w buzi.. żeby przegrały. Wtedy, gdy ktoś nie dawał już rady.. to specjalnie wszystko wypluwał na innych.. eh kurcze.. to trzeba przeżyć. Inaczej tego nie da się opisać. Tyle radości w tak banalnej zabawie.Po tym wszystkim cali mokrzy.. czekaliśmy tylko, kiedy wyschniemy.. ale nie raz próbowaliśmy przez miasto dostać się do domu. Jak ludzie się wtedy na nas patrzyli.. my tacy mokrzy i cali rozbawieni.

Nie raz podczas zajęć udawaliśmy się wraz z nauczycielami na zajęcia w terenie, podczas których robiliśmy różne prace na rzecz miasta :) to ja zawsze z Marcinem i nasza paczkę i Paulem uciekaliśmy stamtąd :D Potem wracaliśmy zawsze przed nauczycielami i udawaliśmy, że ciężko pracujemy hehe :D a tak naprawdę to chodziliśmy na hot dogi i cole do baru itp.. czy siedzieliśmy pod fontanną i nasłuchiwaliśmy, jak ludzie tam grają i śpiewają, a my jedliśmy lunch. Nigdy nas nie przyłapali jeszcze nauczyciele hehe

 
Właśnie a propo lunchu :) to zawsze tutaj udawaliśmy się do baru. Nie dlatego, że blisko domu :) ale poprostu było tutaj najtaniej i w dodatku miła obsługa. Nie raz właścicielka siadała z nami i rozmawialiśmy. Było bardzo miło. Najczęściej chodziliśmy tam w piątki po zajęciach i siedzieliśmy do bardzo późna. Wszyscy przychodzili. Nasi koledzy ze szkoły i z okolicy. Graliśmy tam w karty, w bilarda :) i popijaliśmy cole.

Jak teraz wracam wspomnieniami do tych chwil eh :) chciało by się więcej. Wiem, że w Polsce może być również fajnie. Dlatego nie mogę się doczekać już jutra. Byłem z tata i młodszą siostrą dzisiaj na zakupach. A zaraz idę z Paulem. Chcę kupić sobie aparat :) i walizkę. Ma torbę, ale nic mu się tam nie mieści. Jest dla mnie on niczym brat. Po tym, gdy jego siostra zginęła w tamtym wypadku.. chłopak wpadł w depresje. Też było mi ciężko, bo byliśmy parą z Laną, ale starałem się.. nie pokazywać tego Paulowi, aby się całkowicie nie załamał. Pamiętam, że tamtego dnia nasz świat się zmienił.. eh kurcze.. miałem o tym nie pisać... więc dlatego już uciekam. Zaraz idę właśnie do niego. Mam mu pomóc ubrania jeszcze dobrać, bo nie ma pojęcia jaka pogoda w tym czasie w Polsce może być. Sam zbytnio nie wiem, ale z tego co oblukałem w internecie.. to są niezłe upały. Oznacza to, że będziemy jeździć nad polskie jeziora :D o tak.. uwielbiam je. A teraz naprawdę uciekam. 3majcie się i dziękuję wszystkim czytelnikom za miłe słowa ! pozdrawiam

piątek, 27 lipca 2012

Moja pierwsza miłość w Nowym Jorku.

W dzisiejszej notce opiszę Wam.. jak wyglądały moje kolejne tygodnie w Nowym Jorku. Trochę się wydarzyło. Pierwszy miesiąc był szczególnie zakręcony. Wszystko działo się zbyt szybko.

Po tym jak poznałem Paula i się z nim zaprzyjaźniłem, poczułem, że naprawdę stał się on moim prawdziwym przyjacielem. Przez kolejne dni.. ciągle się z nim spotykałem, a tym samym i z jego siostrą. Stało się. Lana mnie zauroczyła. Stała się dla mnie bardzo ważna. Chciałem się z nią spotykać, śmiać. Wydawało mi się, że rozumiemy się bez słów. Tak też było. Pewnego dnia postanowiłem się przełamać i zaprosić ją do kina. Nie chciałem, aby odbierała mnie jako przyjaciela, lecz jako chłopaka, w którym mogła by się zakochać. Pamiętam, że prawie każdego wieczoru.. o niej myślałem. O tym.. jaki będzie nasz kolejny dzień. No i się przełamałem. Zaprosiłem ją na jakąś komedie. Zgodziła się. Było to w chwili, gdy razem z nią, Paulem i Marcinem i takim Ianem ze szkoły spacerowaliśmy po Central Parku. Był taki słoneczny dzień, a ja poczułem, że już takiej szansy mieć nie będę. Ucieszyłem się, gdy nie miała nic przeciwko ;) nawet się zarumieniła hehe. Zaskoczyła mnie natomiast reakcja Marcina. Widać było, że mu to się nie spodobało. Ale przecież oni, nie byli razem już od dawna.

Jednak.. to była moja klęska.. Następnego dnia, gdy poszedłem po Paula i Lane.. dostrzegłem, że u nich siedzi Marcin. Tak głośno śmiali się z Laną. Trochę byłem zazdrosny. Paul.. powiedział, że on z chęcią wyjdzie, ale wątpi, aby oni mieli na to ochotę. Powiedział mi, że Marcin zaprosił jego siostrę na kolację. Dał mi do zrozumienia, że ma zamiar on wrócić do niej. Paulowi się to nie podobało i widział, że zrobiło mi się smutno. Wyszliśmy na spacer i wtedy powiedziałem mu, że chyba zakochałem się w jego siostrze. On się tego domyślał.. Zaczęliśmy szczerze rozmawiać, z czego dowiedziałem się, że kiedyś Marcin zdradzał Lanę i miał też inną dziewczynę w tym samym czasie. Powiedział mi, że nie liczy on się z uczuciami innych, lecz myśli tylko o sobie. W końcu cierpiał na syndrom jedynaka. Wtedy.. poczułem, że Marcin chyba chciał mi dopiec... i że wcale nie ma szczerych intencji. Paul powiedział mi, żebym się nie poddawał, że nie chce się mieszać w relacje między mną, a jego siostrą, ale dał mi do zrozumienia.. że ona ma coś do mnie na pewno, gdyż Lana ma sporo znajomych, a odkąd my się tutaj sprowadziliśmy, to zadaje się tylko z nami ;)

Jakoś trochę mnie to pocieszyło. Ja natomiast uświadomiłem Paulowi, że chciałbym, aby nasza przyjaźń była szczera i prawdziwa, że nie zadaję się z nim tylko dlatego, że zależny mi na jego siostrze. No i stało się.. wieczorem poszedłem do Lany, aby umówić się konkretnie do kina, lecz ona była na kolacji z Marcinem. Wiec wróciłem do domu. Czułem, że zrobiłem sobie tylko głupie nadzieję. Zasnąłem wtedy dosyć szybko. Postanowiłem dać sobie spokój z nią. Prze kolejne najbliższe dni.. spotykałem się z Paulem, moją siostrą i jej chłopakiem nowym :) i innymi ludźmi ze szkoły. Chodziliśmy grupką i szukaliśmy przygód. Gdy nie widziałem jej, to czułem się lepiej hehe.. Chodziliśmy po sklepach, klubach, pizzeriach, spędzaliśmy miło czas. W końcu zbliżały się wakacje. Praktycznie już je mieliśmy.

Ustaliliśmy z Paulem, żeby to on po mnie przychodził, gdyż ja nie chcę natknąć się na jego siostrę. Jednak po jakimś czasie zdziwiłem się, gdyż do drzwi zapukała Lana. Młodszy brat zawołał mnie, że przyszła po mnie koleżanka. Byłem zaskoczony, gdy ją ujrzałem. Chciała ze mną porozmawiać. Zaprosiłem ją do pokoju.. ale jakoś siedzieliśmy i mało się odzywaliśmy. Było trochę niezręcznie. Wszystko między nami zaczęło się psuć.. od chwili, gdy zaprosiłem ją do tego kina. Nagle wstałem i.. powiedziałem, żeby szykowała się, to pójdziemy do baru. Zgodziła się.. nawet nic się nie odzywała, tylko poszła za mną. No i w czasie drogi.. zaczęliśmy w końcu rozmawiać. Zapytała się, czego jej unikam. A ja powiedziałem jej szczerze, że.. widziałem jak rozmawia z Marcinem, jak się razem wygłupiają, no i.. że zrozumiałem, że chyba chcecie do siebie wrócić. Zapytała się, czy jestem zazdrosny. Powiedziałem, że nie wiem.. że jedyne czego jestem pewny, to fakt, że do niej coś czuje. Ona milczała.. a ja nie wiedziałem co robić. Byłem przekonany, że zaraz się wróci do domu. Nasza rozmowa była dziwna.. No ale wkrótce.. powiedziała mi, że do Marcina ona nic nie czuje, że jest dla niej obojętny.. i że robiła to, abym był zazdrosny. Nie sądziła, że przez to.. przestaniemy się spotykać.

Doszliśmy do baru.. gdzie wypiliśmy colę i zjedliśmy wspólnie jedzenie. Ciągle się uśmiechaliśmy i śmialiśmy się. Siedzieliśmy tak zbyt długo.. no i ciągle do Lany wydzwaniał Marcin. Wtedy zapytałem się jej, czy nie chciała by spróbować związać się ze mną. Zgodziła się. Nawet nie wyobrażacie sobie, jaki to był dla mnie ciężki okres. Tam mi wtedy serce waliło, a gdy usłyszałem, że nie ma nic przeciwko.. to dostałem gęsiej skórki. Osoba, na której bardzo mi zależy.. okazało się, że nie jestem dla niej obojętny. To coś niesamowitego. Tego dnia szybko nie zapomnę. Wróciliśmy do domu. Każdy do swojego hehe :) i wystarczył kwadrans.. i pojawił się u mnie Paul.. Widać, że cieszył się moim szczęściem. Powiedział mi.. że jego siostra już od jakiegoś czasu.. chodziła nerwowa po domu.. i kłóciła się z nim, bo bardzo chciała wychodzić z nami na dwór, a ten nawet nie mówił jej, że gdzieś wychodzimy. Ja nawet o tym nie wiedziałem.. to była moja wina.. ale wolałem.. unikać ją przez pewien czas.. chciałem przemyśleć to wszystko. I to na szczęście mi pomogło. I tak o to stało się.. zakochałem się. Zdobyłem swoją pierwszą dziewczynę w NY. No, ale nie każdemu to się podobało. Okazało się, że Marcin roznosi na mnie ploty. Jednak ja mu odpuściłem, nawet nie reagowałem na to. Byłem taki szczęśliwy... no właśnie byłem :( .. do czasy, gdy to wszystko straciłem ;(

Ostatnio pewna dziewczyna, która czyta mojego bloga wysłała mi tą piosenkę. Bardzo mi się spodobała.. <3 słucham jej non stop.

Skąd obojętność która każe mi stać?
Kiedy chciałbym pobiec za Tobą ... ;)
 

środa, 25 lipca 2012

Pierwszy tydzień w Nowym jorku.


Witajcie. Miałem napisać wczoraj notkę, ale zabrakło czasu :) moja siostra urodziła, a ja zostałem wujkiem :D Możecie mi śmiało gratulować.. hehe. Dzisiaj wróciłem od siostry ze szpitala właśnie.. i jestem zmęczony, chyba pójdę się zdrzemnę. Wiecie, już wkrótce będę opisywać swoje życie na bieżąco. Przestanę wracać do przeszłości. Będziecie mogli wiedzieć, co dzieję się u mnie aktualnie. A teraz opiszę Wam to co czułem w pierwszym tygodniu.. mojego pobytu w Nowym Jorku, oraz to co mnie spotkało..

Po pierwszym dniu w szkole.. bardzo zaprzyjaźniłem się z Marcinem. Następnego dnia.. w szkole poznałem wielu fajnych ludzi.. Cały czas trzymałem się Marcina, który oprowadzał mnie po szkole, i pokazywał różne ciekawe miejsca. Przedstawił mnie swoimi znajomym i oto w ten sposób poznałem swoją nową paczkę. Zakumplowałem się z nimi. Przez wszystkie przerwy obiadowe, spędzaliśmy razem czas w grupie. Mało się odzywałem, bo przeważnie rozmawiali po angielsku, a ja czułem blokadę. Nie chciałem, aby wyśmiali mojego angielskiego. Byłem w błędzie. Bo oni nawet mi pomagali. Uczyli mnie wymowy :) W szkole było fajnie, moje rodzeństwo tez poznało nowych przyjaciół. Moja młodsza siostra o 2 lata ode mnie, wkręciła się w nasze towarzystwo. Poznała tam chłopaka i między sobą kręcili. :) ciągle rozmawiali na przerwach.. odłączali się od naszej grupy. Ale to było fajne. Miło się na to patrzyło. Jednak w szkole nie było idealnie. Niektórzy ludzie.. ciągle mnie obgadywali, widziałem to, ale nie zwracałem uwagi. Ważne było to, że mnie nie zaczepiali. Po 3 dniach.. Marcin u siebie zorganizował ognisko. Mieli przyjść wszyscy moi nowi znajomi. Zaprosił także pewnego chłopaka z swoją siostrą. Chorowali obydwoje, więc nie chodzili do szkoły. Nie miałem okazji ich poznać. No ale przybyli :)

W momencie, gdy ich zobaczyłem, byłem zaskoczony. Okazało się, że znam tego chłopaka. Miał na imie Paul i to właśnie on pomógł mojej rodzinie podczas przeprowadzki. Jego siostra miała na imię Lana. Była w wieku mojej siostry, ale od razu mnie zauroczyła. Obydwoje..wraz z rodziną w wieku niemowlęcym.. przeprowadzili sie do Nowego Jorku. Jego rodzice, podobnie jak moi, przybyli tutaj za pracą. Całe ognisko przesiedziałem z nimi. Bardzo dobrze dogadywałem się z Paulem, chyba zależało mi na tym, aby go poznać. Po prostu.. spodobała mi się jego siostra. Mieli oni ciemną karnację, ich skóra była jasno czekoladowa. Niesamowicie się z nimi dogadywałem. Okazało się, że są tak w ogóle moimi sąsiadami. ich dom stał na wprost mojego. Tym lepiej :) Paul siedział obok mnie.. i popijaliśmy drinki. Obok niego siedziała jego siostra. Opowiadali mi o tutejszym życiu, dali mi wiele rad. Powiedzieli, żebym trzymał się ich, a odnajdę się w tym zacnym świecie. Lana chodziła kiedyś z Marcinem, ale postanowili się przyjaźnić. Ognisko minęło niezwykle miło. Co chwile.. ktoś siadał obok mnie, i przeszkadzał mi w rozmowie z sąsiadami :) miałem wrażenie, że ludzie widzieli we mnie przyjaciela. Do domu tego dnia wróciłem po 2 w nocy. Padłem jak zabity.

Powiem Wam szczerzę, że do dnia ogniska.. przez pierwsze moje dni w stanach.. płakałem. Działo się to w nocy.. Nie chciałem, aby rodzina się o mnie martwiła, ale nie chciałem tutaj zostać. Pragnąłem wrócić. Tęskniłem.. nie umiałem się przyzwyczaić. Ale właśnie tamtego dnia.. coś się stało. :) .. doszło do mnie.. że i tutaj mogę mieć prawdziwych przyjaciół. Pamiętam, że po tym ognisku.. spałem do 12 hehe.. był weekend.. ale obudziła mnie mama. Powiedziała, że przyszedł po mnie kolega. Byłem zaskoczony. Wyszedłem w piżamie, a na dole siedział Paul. Byłem dość zdziwiony, myślałem, że swoją przyjaźń oferował mi tylko dlatego, że był pijany. Ale fajnie, że tak nie było. Zaprosiłem go do siebie do pokoju.. a ja poszedłem się przebrać. Pól dnia siedzieliśmy u mnie w domu.. grając na komputerze. Potem.. poszliśmy do niego. Wygłupialiśmy się.. śmialiśmy.. było fajnie :) Opowiedziałem mu.. o swoim życiu. Czułem, że mogę mu zaufać. To było coś cennego. Zbliżał się wieczór, a on poprosił mnie, abym nocował u niego. Nie wiedziałem co robić, nigdy u nikogo nie nocowałem. Ale poleciałem do domu, wziąłem swoje rzeczy i zostałem u Paula. Na podłodze rozłożyliśmy śpiwory, z jednej strony leżał on, a z drugiej Lana. Przyszedł do nas jeszcze ich młodszy brat :) Ja w tym samy czasie.. zawołałem swoją młodszą siostrę Judytę. Zamówiliśmy pizzę i oglądaliśmy horrory. Tak było przyjemnie :) poznałem ich bliżej. Zamiast.. bać się :D to ciągle się śmieliśmy. Wtedy zrozumiałem, że całe życie szukałem takich znajomych. Wiedziałem, że będziemy już zawsze się razem trzymać. Zasnęliśmy dosyć późno. Rano zjedliśmy śniadanie.. byliśmy sami. Ich rodzice.. już o 5 nad ranem pojechali do pracy. Mieli jeszcze starszego brata, który zajmował się nimi, gdy zostawali sami. Rano.. z siostra udaliśmy się do domu. Byłem nie wyspany, więc poszedłem od razu spać.

Zbliżała się niedziela, obudzili mnie rodzice, i zapytali się, czy zechcę pojechać z nimi do kościoła. Zgodziłem się. Było dosyć przyjemnie, lecz byłem bardzo zaspany. Wtedy zbliżało się lato :) była ładna pogoda, słońce nieźle gorzało. W kościele, co chwile ktoś do nas zagadywał.. i z ciekawości pytali się, skąd jesteśmy itp. W drodze powrotnej do domu, napotkałem Marcina. Czekał na mnie.. Czułem.. że był zły, że wcześniejszy dzień spędziłem razem z Paulem. Niby się kumplowali razem, ale ciągle rywalizowali. Marcin zaproponował mi, abyśmy pojechali razem w centrum, chciał mi pokazać wiele ciekawych miejsc. Pojechałem z nim więc. Jednak byłem za bardzo zmęczony.. i zamyślony. W głowie siedziała mi Lana i Paul. Chciałem z nimi także spędzić ten dzień, a miałem wrażenie, że Marcin robi wszystko, abyśmy tylko ich nie spotkali. Chciał jak najdłużej siedzieć w centrum. Gdy wróciliśmy do domy, była godzina dość późna. Mama powiedziała mi, że po południu, i wieczorem.. był po mnie Paul. Ucieszyłem się :) była wtedy gdzieś godzina 22, ale ja poszedłem do Paula. Wyszedł przed dom. Gadaliśmy, siedzieliśmy na krawężniku. Dowiedziałem się, że dzwonił do Marcina kilka razy, ale ten odrzucał jego połączenia. Powiedział mi, że wiedział.. że na bank jesteśmy razem. Trochę mi się to nie spodobało. Nie lubie chamstwa. Lubiłem bardzo Marcina.. bo bardzo mi pomógł, ale z dnia na dzień, dostrzegałem, jaki on jest zarozumiały i zapatrzony w siebie. Gadaliśmy tak z Paulem do późna. W końcu zawołała mnie mama. Musiałem wrócić do domu. Tego dnia nie spałem. Myślałem.. Zastanawiałem się, jak będzie wyglądało moje życie za kilka miesięcy, kilka lat. I nigdy nie pomyślałbym, że tyle mnie jeszcze spotka. Było wiele bolesnych chwil :( oraz tych niezapomnianych.

W ten sposób, minął mój pierwszy tydzień w Nowym Jorku. Pamiętam to wszystko dość dobrze. A teraz muszę uciekać. Umówiłem się z rodzicami.. na zakupy. Trzeba kupić jakieś prezenty.. dla siostry i jej dzieciaczka :) 3majcie się !

poniedziałek, 23 lipca 2012

Pierwsze chwile w nowej szkole II

Po przerwie obiadowej poszedłem na kolejne zajęcia, jednak już bez Marcina. Ustaliliśmy, że spotkamy się po lekcjach przed szkołą, obok fontanny. Pamiętam, że tego dnia nie byłem długo na nich nie byłem. Tuż, po jakimś czasie zabrał mnie dyrektor do swojego pokoju. Musiałem uzupełnić ankietę i napisać pewien test. Trwało to dość sporo. Wybrałem sobie także zajęcia, na które chciałem uczęszczać. Po tym wszystkim mogłem wrócić na lekcje. Jednak zgubiłem się. Była to już moja ostatnia godzina. Było mi głupio, ponieważ nie chciałem, aby znowu jakiś nauczyciel przyprowadził mnie do klasy. Pochodziłem sobie po szkole i na te zajęcia już nie poszedłem. Znalazłem się na sali gimnastycznej. Była bardzo ładna. Taka duża. Z boku, były siedzenia dla widowni, takie jak na prawdziwym boisku. Usiadłem sobie na samej górze. Nie potrafię dokładnie opisać, jak to wyglądało :) ciężko jest dobrać mi takie słowa. W tamtym momencie, był trening w koszykówkę. Obejrzałem go, po pewnym czasie zadzwonił dzwonek. Musiałem się zmywać, gdyż umówiłem się z Marcinem właśnie wtedy. Dochodziła 12. Myślałem, że zwariuje, bo nie wiedziałem co robić. Nie dość, że nie mogłem znaleźć wyjścia, szatni, to w dodatku zapomniałem, którym autobusem mam wracać do domu.

Jednak nie było tak źle. Poprosiłem jakąś dziewczynę o pomoc. Nie udało mi się poznać jej bliżej. W szkole było mnóstwo uczniów i chyba nawet, więcej już jej nie widziałem. Czekałem na swojego, nowego znajomego. Miałem dziwne uczucia, trochę się bałem, bo nie wiedziałem, co będziemy robić. Bałem się tego, że mnie zostawi, a ja się zgubie. Jednak tego dnia nie zapomnę chyba nigdy. Stało się. Marcin przyszedł. Powiedział do mnie: - Chodź, pojedziemy do centrum, to pokaże Ci, jak to się żyje w Nowym Jorku. Chyba coś takiego : D albo i inaczej, ale fakt, że sens znaczenia, jest identyczny.

Pojechaliśmy. Znaleźliśmy się, pod jakimś centrum handlowym. Weszliśmy do niego. Na szczęście miałem mnóstwo pieniędzy, długo zbierałem : ) Jednak wytraciłem je wszystkie tego dnia. Pierwsze co zrobiliśmy, poszliśmy na pizze i cole. Później do kina :D Następnie graliśmy w jakimś sklepie w gry na konsoli. Byłem bardzo szczęśliwy. Jak nigdy. Zapomniałem w tamtym momencie o wszystkim. O wszystkim, co mnie spotkało. O przyjaciołach, przeprowadzce, a nawet o tym, że moi bliscy mogą się o mnie martwić.  No, i nawet mi to do głowy wtedy nie przyszło. Wyszliśmy z tego centrum handlowego i poszliśmy do sklepu tuz nieopodal. Kupiłem wtedy swoją pierwszą deskorolkę. Było dość ciemno :D Telefonu wtedy nie miałem przy sobie, a o zegarku zapomniałem. Nic wtedy mnie nie interesowało. Pojechaliśmy do parku w centrum. Marcin pokazał mi kilka sztuczek, jakie mogę wykonywać na desce. Trochę pojeździliśmy. Nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Ale liczyły się intencje. Byłem padnięty. Powiedziałem mu, że możemy już wracać. Ale wtedy zaczęło się ;D

Dołączył do nas jego kolega, o imieniu Michael. Nie był on Polakiem. Więc musieliśmy do niego mówić po angielsku. Moje początki były bardzo trudne. Praktycznie, w ogóle było mi ciężko zaczaić. Ale jak widać, wszystko jest do wyuczenia. Oni wpadli na plan, aby powygłupiać się. W tym przypadku, mój nowy znajomy - Michael włączył u siebie na telefonie muzykę i zaczęliśmy się wygłupiać. Udawaliśmy, że jesteśmy profesjonalistami i tańczyliśmy ;_) O bojciu jak to wtedy wyglądało. hehe.. jeżeli szedł ktoś znajomy, albo, ktoś kto się z nas śmiał, to uciekaliśmy stamtąd w całkiem inne miejsce. Nim się obejrzałem, minął cały dzień. Było z pewnością późno. Poprosiłem Marcina, abyśmy wracali. Zgodził się. Okazało się, że jest grubo po 23. W ogóle nie miałem wyczucia czasu. Myślałem, że to może już 20. Bałem się wrócić do domu. Ale stało się. Mój przyjaciel odprowadził mnie pod sam dom. A ja do niego wszedłem. Pierwsze, co usłyszałem, to były słowa mamy, która czekała na mnie. Wtedy już dochodziła 24. A może i już była. Powiedziała mi, że jutro osobiście odbierze mnie ze szkoły. Kazała mi więcej tak nie robić i na mnie nakrzyczała. Wiedziałem co zrobiłem.

Tego dnia byłem, bardzo szczęśliwy od bardzo długiego czasu. Tego dnia, cieszyłem się, że w końcu mama pokazała swoje emocje i na mnie nakrzyczała, bo ostatni czasy brakowało mi tego. A aktualnie wrzucę dla Was super muzykę :) Ten pan był u nas kiedyś w szkolę i opowiadał o swoim życiu. Bardzo zrobił na mnie ogromne wrażenie. Pokazał, że codziennie pokonujemy słabości, które sprawiaja, że stajemy się silniejsi. Zrozumiałem, że marzenia naprawdę mogą się spełnić. Cos pięknego. Więc jeżeli wy je macie ! nigdy się nie poddawajcie ! miejcie je zawsze. Życie kiedyś da nam szansę, na to, by je zrealizować !

niedziela, 22 lipca 2012

Pierwsze chwile w nowej szkole..

Następnego dnia, po przeprowadzce musieliśmy zapisać się do szkoły. Pamiętam, że wtedy pojechaliśmy wszyscy razem, ja moje siostry, brat i rodzice. Wstaliśmy o 6 rano i zjedliśmy pierwsze śniadanie w naszym domu. Tato włączył muzykę.. a my wszyscy siedliśmy przy stole. Było bardzo miło. Ja byłem niewyspany. Prawie całą noc nie przespałem. Miałem tysiące myśli.. Nie potrafiłem zasnąć. Później wynajęliśmy taksówkę. Byłem niezwykle zaskoczony tym miejscem. Tymi budynkami, wieżowcami, a także przyrodą. Cały stres zszedł ze mnie w momencie, gdy podjechały taksówki. Wyruszyliśmy w drogę. Widząc to wszystko, tak bardzo chciałem stać się częścią tego miasta. Zacząć żyć nim. To było niezwykłe uczucie.. tyle pozytywnych wrażeń. Fakt były też rzeczy, które wcale mi się nie podobały, ale to drobiazgi, występujące również w Polsce.. Stało się, że dojechaliśmy na miejsce. Najpierw pojechaliśmy załatwić sprawy w szkole. Ja z młodszym rodzeństwem zapisaliśmy się do tej samej szkoły. Tak dowiedzieliśmy się przydatnych rzeczy. I tyle. Nie sądziłem, że to będzie tak krótko trwać. Zajęcia mieliśmy odbyć następnego dnia z rana. Po tym wszystkim pojechaliśmy metrem na zakupy na stragany, oraz do baru, aby coś zjeść. Zwiedziliśmy wtedy Central Park. Pokochałem go od razu. Znajdował się w centrum wielkich budynków.. Był to bardzo spokojny dzień. Resztę popołudnia spędziliśmy spacerując po Parku. Do domu wróciliśmy późnym wieczorem. Byliśmy tak padnięci, że zaraz każdy zasnął.

W momencie, gdy wprowadzaliśmy się do nowego domu, miałem mieszane uczucia. Nie wiedziałem, jak mam się zachowywać, czy tutejsi mieszkańcu polubią mnie, takiego zwykłego i skromnego chłopaka. Przeżyłem wiele w życiu i wiedziałem, że z tym także sobie poradzę. Najgorszy był pierwszy dzień w nowej szkole. Wiecie.. bardzo się stresowałem, bo nie miałem zielonego pojęcia jak wygląda nauka w Stanach Zjednoczonych, jak uczniowie reagują na nowych uczniów, czy w ogóle sobie poradzę. Jednak, najbardziej się bałem jazdy szkolnym autobusem. Zajęcia miały odbyć się o 8. Wstałem gdzieś tak po 4. Przebudziłem się i nie mogłem już później zasnąć. Ale nie dlatego, że się stresowałem, tylko dlatego, że uwierzyłem, że naprawdę moje życie się zmienia. Jeszcze kilka miesięcy temu żyłem w Polsce, miałem przyjaciół, dziadków. Nie przypuszczałby, że kiedykolwiek moje życie tak się zmieni.

Nadszedł ten moment. Zjadłem śniadanie, i wyruszyłem w stronę przystanku wraz z młodszym rodzeństwem. Dzień wcześniej, tato wytłumaczył nam, jak mamy się poruszać po mieście. Trochę zaczailiśmy. Gdy dochodziliśmy do przystanku ujrzeliśmy gromadkę dzieciaków. Wszyscy czekali na ten sam autobus co my. Nie chciałem rzucać się w oczy. Ja przeciętny, wstydliwy chłopak. Chciałem tylko, aby ten dzień jak najszybciej minął. Już wsiadając do autokaru, czułem, że każdy się na nas patrzy. Dosiadłem się do jakiegoś chłopaka. Był on Polakiem, zresztą praktycznie jak większość. Jednak niektórzy rozmawiali po angielsku. Przez całą drogę nic się nie odzywałem. Wpatrywałem się na widoki, jakie ukazywały mi się za szybą. Były nieziemskie. Dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do szkoły i tam nauczyciel pomógł mi zaprowadzić moje rodzeństwo do ich sali, jednak ja sam nie wiedziałem gdzie mam później iść. Zgubiłem się. Miałem wtedy 15lat hehe.. i nie zawsze potrafiłem rozwiązywać problemy. Stałem zboku. Gdy zadzwonił dzwonek usiadłem na schodach. Jednak było mi głupio, więc postanowiłem przejść się po korytarzach, raz oraz drugi, trzeci, aż natrafiłem na jakiegoś nauczyciela. Nie znał mnie, więc domyślił się, że ja jestem tym nowym Natanem. Pokazał mi, gdzie są głoszenia, oraz wywieszki z klasami, abym na przyszłość wiedział. Następnie udaliśmy się do klasy. Usiałem w pierwszej ławce, bo tylko ta była wolna. Została dostawiona specjalnie dla mnie. Myślałem, że gorzej już być nie może, ale nauczycielka, która miała w tej chwili ze mną lekcje, poprosiła mnie, abym opowiedział coś o sobie. Nie wiedziałem co. Nie chciałem, aby ktoś dowiedział się, co mnie spotkało. Ale nie mogłem stać tak jak słup, musiałem coś powiedzieć. Coś tam wymamrotałem.

Po chwili podeszli do mnie inni uczniowie, i podawali mi po kolei ręce przedstawiając się. Było to miłe. Nagle nauczycielka postanowiła zrobić lekcję integracyjną. Chciała, abym przyzwyczaił się do uczniów i ich lepiej poznał. Kazała połączyć się w grupy i zadała nam pracę, w której mieliśmy opisać w kilku słowach nas samych, po czym następnie kazała przeczytać to przed resztą klasy.


Podczas przerwy obiadowej dosiadłem się do stolika z innymi uczniami. Nie chciałem być sam, czułem się głupio, ale tym samym, było głupio mi się odezwać. Na szczęście chłopak o imieniu Marcin, z mojej grupy zaczął rozmowę. Wypytywał się mnie o wszystko, z jakiego miasta z Polski jestem, czego tutaj przyjechałem. W końcu powiedział, żebym się go trzymał, to mi wszystko pokaże. I tak się stało, zdobyłem w ten sposób pierwszego znajomego. Ten dzień mógłbym opisywać bez końca, jednak już nie dzisiaj. Marcin powiedział mi jeszcze, że szedł tego dnia rano za mną na autobus. Jak się okazało, mieszka obok mnie.

Muszę kończyć.. za kilka dni opublikuje kolejną notkę :) część dalszą. A teraz mam dla Was piosenkę, która kojarzy mi się z tamtym dniem. Podczas przerwy została puszczona na stołówce :) dlatego ma dla mnie taki sentyment.

piątek, 20 lipca 2012

Pierwszy dzień w Nowym Jorku.

Wybaczcie, że tyle czasu nie pisałem, ale nie miałem czasu. Szukałem pracy i to ostatnio zajęło mi tyle czasu. W dodatku mam problemy z przyjaciółką, które wolałem rozstrzygnąć i doprowadzić do końca. Chciałem napisać Wam także, że Wasze komentarze są dodawane, jednak przed opublikowaniem muszą zostać zatwierdzone przeze mnie ;) nie martwcie się.. wszystko się tutaj pojawi. A teraz powrócę do notki.

Pierwszy dzień w Nowym Jorku stał się niezapomniany. Tyle wrażeń i emocji, jakie towarzyszyły mi w tamtym czasie. Nie da się tego opisać, brakuje mi słów. Byłem podekscytowany i pełen nadziei, że moje życie odmieni się na lepsze. Wiedziałem, że poznam tutaj nowych i prawdziwych przyjaciół. Miałem bynajmniej taką nadzieję :) Po tym, gdy do domu przenieśliśmy wszystkie nasze bagaże.. przyszła pora.. na wybranie sobie pokoju ;) W końcu mogłem mieć swój własny kątek.. Tato powiedział, że każdy będzie mógł sobie sam umeblować pokój, abyśmy poczuli się jak w domu. Byłem pod wrażeniem, bo zawsze to oni o wszystkim decydowali. Meble tam już były.. no ale co to za pokój bez moich rzeczy ^^ szybko poleciałem po swoje bagaże. Na zdjęciu.. możecie zobaczyć mój pokój. Pół dnia nad nim siedziałem hehe.. Lubiłem kombinować.. i ryzykować.. dlatego zamiast żyrandolu.. zawiesiłem kulę z papieru.. z powycinanymi dziurkami, owiniętą bibułą. Daje to niesamowite efekty. Po skończonej pracy.. poleciałem pomóc rodzeństwu. Poukładać ich zabawki na półkach. Wiele nie mogliśmy ze sobą zabrać, ale za to tato wiele rzeczy nam pozakupywał. Wiedział, że będziemy tęsknić za tym wszystkim, co zostawiliśmy w Polsce.


Był to taki długi dzień :) Po tym wszystkim razem postanowiliśmy skończyć sprzątać, gdy w tym samym czasie rodzice robili kolację. Było niezwykle miło. Kurcze, nadal nie mogę zapomnieć momentu, gdy pierwszy raz wjechaliśmy do naszego osiedla, gdy pierwszy raz ujrzałem nasz dom. Czułem szczęście, podekscytowanie. Mam nawet zdjęcie naszego pierwszego mieszkania. W chwili obecnej w nim już nie mieszkamy. To było kilka lata temu. Wiele się zmieniło. Ale wszystko w swoim czasie. 


Chyba się domyślacie, że ten czerwony dom, był naszym domem. Mieliśmy w nim kuchnię, łazienkę z toaletą, oraz przedpokój i 4 sypialnie na piętrze. Młodsze siostry miały pokój razem, starsza siostra sama, oraz młodszy bat też miał sam pokój. Rodziców sypialnia była na dole. Zbyt wielki on nie był, a zwłaszcza mój pokój hehe. Ważne, ze byliśmy wszyscy razem. W Polsce zostawiliśmy naszych bliskich, przyjaciół. Jednak w Nowym Jorku dość szybko zdobyliśmy nowych.

Po tym wszystkim jak odeszliśmy ze stołu.. zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że będziemy musieli się zapisać do szkoły, żeby tego nie przeciągać. Nie było innego wyboru. Byłem w szoku.. ale rodzice mieli racje, gdyż że szkoły wypisaliśmy się w trakcie roku szkolnego, nie otrzymaliśmy świadectw.. Gdy się o tym dowiedziałem.. byłem przerażony. Myślałem, że w następnym roku pójdziemy do szkoły i że teraz będziemy mieli wakacje.. bałem się bardzo. A co mówiąc o moim młodszym rodzeństwie. Niedaleko.. domu znajdowało się liceum i nie tylko. Tato uważał, że tam powinniśmy pójść.. Była to normalna szkoła, dla pobliskich mieszkańców. Myślałem, że pójdziemy do polskiej uczelni, ale woleli, abyśmy zaczęli żyć tutaj normalnie.. Chodziło tam wielu polaków, z czego... niektóre zajęcia odbywały się po polsku. Ale bałem się...niesamowicie. Miałem nie dość, że poznać nowych ludzi.. to w dodatku zacząć mówić po angielsku. Nigdy.. w codziennym życiu go nie używałem, a teraz naszła pora. 

Po rozmowie.. wyszedłem przed dom. Bawiło się na ulicy tyle dzieci, jeździli na rolkach.. rowerach.. bawili się razem. Nie to co w Polsce, że każdy siedział w domach, wychodzili dopiero, gdy ktoś po nich przyszedł na dwór. Podobało mi się to bardzo. Byłem zaskoczony. Dziewczyny skakały na skakankach, a chłopacy grali w hokeja.. Miałem nieodpartą chęć pójść do ludzi i zagadać, ale za bardzo patrzyli się na mnie. A to mnie onieśmielało. Nagle wyszły dwie moje siostry. Justyna i Judyta ;) postanowiliśmy się przejść, gdyż niedaleko domu był park.. widzieliśmy go przeprowadzając się tutaj. Zaczęliśmy spacerować i poznawać tamtejsze życie.. Starsi ludzie grali w warcaby na placu w parku, a małe dzieci ganiały gołębie. Co najlepsze to nikt nas nie zaczepiał. W Polsce, zaraz by zaczęli obgadywać i oceniać.. A tam.. każdy był zajęty sobą, każdy sie wyróżniał, był indywidualny pod każdym względem. Wróciliśmy, gdy po nas wyszli rodzice. Młodsze rodzeństwo już dawno spało.. po kolacji, bo było zmęczone podróżą. Pamiętam, że wtedy.. całą noc nie mogłem spać. Leżałem słuchając muzyki i myśląc o jutrzejszym dniu. Jutrzejszym, który odbył się 4 lata temu. Tak ten czas szybko leci. Nie mogłem wtedy pozbierać myśli, bo wiedziałem, że będę musiał jechać do szkoły, ale cieszyłem się.. bo mieliśmy poznać i pozwiedzać miasto. Tato miał wolne, wiec musieliśmy te wolne dni wykorzystać.

Wiecie.. to było dość dawno.. nie jestem w stanie wszystkiego spamiętać :) Teraz szczerze, że chciałbym kiedyś wrócić do Polski :) odwiedzić dziadków, rodzinę, no i starych przyjaciół. Pomimo, że nasze kontakty się urwały. Być może tego lata przylecę do Polski :) do mojego rodzinnego miasteczka na Lubelszczyźnie. Ale jak będę wiedzieć coś więcej dam znać :) W następnej notce.. opiszę swój pierwszy dzień w szkole. 3majcie się ! i miłego czytania. Mam dla Was moją ulubioną piosenkę, aby Wam się lepiej przeglądało mojego bloga.

piątek, 13 lipca 2012

Podróż do nowego życia.. do Nowego Jorku !


Chciałem Wam bardzo podziękować za takie wielkie wsparcie :) i za to, że rozsyłacie adres mojego bloga swoim znajomym, oraz na innych forach internetowych. To znaczy dla mnie bardzo dużo. Wiem, że moja praca nie idzie na marne.

W dzisiejszej notce, chciałem opisać Wam emocje i odczucia, jakie towarzyszyły mi podczas podróży do Nowego Jorku, ale i także w momencie, gdy tam dotarłem :)

Niezapomniany moment, gdy pierwszy raz wszedłem do samolotu, gdy pierwszy raz usiadłem w nim.. byłem niezwykle podekscytowany. Coś nowego.. i w końcu jakieś zmiany w moim dość monotonnym życiu. Obok mnie usiadła starsza siostra. I do tej pory nie zapomnę jej słów... "No i co Natanie.. pora rozpocząć nowy rozdział w życiu.. pora rozpocząć nowe życie... Pamiętaj, musisz być odważny.. bo dzięki temu przezwyciężysz strach i swoje słabości." niby to nic takiego, a dodały mi tyle otuchy. Cały lot.. wspominaliśmy nasze życie w Polsce. Momenty, gdy jeździliśmy do babci na wieś.. Gdzie z rodzeństwem ciotecznym.. a było go tam bardzo dużo.. bawiliśmy się w chowanego, ganianego, graliśmy w piłkę, nie raz skakaliśmy po sianie, czy jeździliśmy traktorem. Miałem w oku łzę, zresztą nie tylko ja. Pomyślałem sobie, że to już nie wróci. Na pewno.. nie wróci. Wiedziałem, że prędko nie zobaczę.. pięknej Polskiej przyrody.. tych niezwykłych krajobrazów. Podróż trwała dla mnie bardzo długo.. tyle wspomnień wróciło.. W dodatku.. zrozumiałem, że naprawdę.. to co było.. już więcej nie wróci. Czułem, że moi przyjaciele.. staną się dla mnie obcy, że przestaniemy rozmawiać, a nasze więzi wygasną.

Miałem rację, bo z czasem tak się stało. Szczerze nawet.. nie musiałem długo czekać. Nadszedł moment, że opuściliśmy Polskę.. Potem .. Pozostałe kraje przelecieliśmy.. Niezapomniane widoki. No i stało się. ! Dolecieliśmy do Stanów Zjednoczonych, do Nowego Jorku. Gdy.. zjawiliśmy się na płycie lotniska serce zaczęło mi walić. Podróż była dosyć spokojna. Ale.. gdy znalazłem się na lotnisku.. poczułem tęsknotę za krajem, za moim domem. Jednak to wszystko zniknęło w momencie, gdy ujrzeliśmy tatę. Pojawiła się radość i nadzieja. Moja mama była prze szczęśliwa. Bardzo kochała naszego tatę. Nie raz wracała do momentów, gdy go poznała w pracy :) gdy zostawiali sobie listy w szafkach, a potem je czytali i odpisywali na nie :) dość romantyczne.. hehe..

Przy lotnisku czekał na nas duży autokar, zabrał nas wszystkich :D 7 osób hehe w dodatku stos bagaży. I ruszyliśmy w podróż do nowego domu. Gdy ja zobaczyłem te wszystkie budowle.. aż mnie zatkało.. Ale to nie wszystko.. jechaliśmy bocznymi uliczkami, aby ominąć największe korki. Od razu pokochałem te miasto. Każdy człowiek.. był coraz to inny, mieszali się swoim stylem, wyglądem, kolorem skóry.. nie to co w Polsce. Tutaj każdy miał swój indywidualny styl. Bardzo mi się to spodobało. Wtedy poczułem, że z pewnością odnajdę tutaj swoje miejsce. Ja tylko siedziałem w busie, i co chwile krzyczałem.. patrz tam, i tam hehe :) byłem taki podekscytowany. Ani razu.. nie oderwałem wzroku przez szybę. Ta podróż.. była dla mnie chwilą.. Tyle wrażeń, ale to wszystko trwało niczym jak jedna sekunda. No i stało się, zaczęliśmy zbliżać się do swojej dzielnicy. Mieszkało tam dość sporo Polaków. Były tam także polskie sklepy, co mnie bardzo zaskoczyło. Tato.. już z za krzyżowania krzyczał.. że tam stoi nasz dom. :) był taki szczęśliwy, że nas sprowadził do Nowego Jorku. Gdy stanęliśmy pod domem.. dostrzegłem młodzież.. bawiącą się na ulicy, przy której mieliśmy zamieszkać. Gdy zobaczyli, że się tutaj przeprowadzamy.. nagle przestali robić to co robili.. i zaczęli się patrzeć na nas.. wiedziałem, że rozmawiają o mojej rodzinie. Był tam jeden chłopak... o czarnej skórze.. i jego młodsza siostra.. oraz drugi biały chłopczyk z dziewczyną.. wybaczcie, za te określenia, ale inaczej nie potrafiłbym ich opisać. Nagle.. jeden chłopak o imieniu Paul, podszedł do nas i zaczął nam pomagać przenosić bagaże do domu. Był on o ciemnej skórze.. i o niezwykłej kulturze. Bardzo mnie zaskoczył, reszta.. widać, że wstydziła się podejść. Ja byłem.. tak zamyślony i zauroczony okolicą i domem, że zapomniałem się z nim poznać. Bardzo mi się podobało nasze mieszkanie.. Te podwórku.. takie skromne przed domem hehe :) Muszę kończyć, resztę dokończę za jakiś czas :) 3majcie się i miłego czytania !

środa, 11 lipca 2012

Żegnaj Polsko... Witaj Nowy Jorku ! cz. 2


Witajcie, chciałem powrócić do ostatniej notki i dokończyć opisywać swoją historię..

Otóż tamtego dnia.. wszystko się zmieniło. Nasza rodzina przestała być razem, została rozdzielona. Przez kilka kolejnych dni.. żyliśmy w wielkiej niewiadomej. Tato od kiedy wyjechał, ani razu nie zadzwonił. Mama była przekonana, że to koniec ich związku, że już nie wróci. Każdy kolejny dzień był coraz gorszy.. W domu panowała cisza, każdy siedział w swoim pokoju i był zajęty swoimi sprawami. Przestaliśmy rozmawiać. Od wyjazdu taty minął prawie miesiąc.

Mama chodziła normalnie do pracy, a my do szkoły... praktycznie zbliżały się wakacje.. było czuć już ich smak, zapach lata :) szczerze.. to nawet nie wiem, co sobie myślałem wtedy. Nie dochodziły do nas myśli, że tato mógłby nas zostawić i już nie wrócić. No ale nagle.. 12 czerwca.. młodsza siostra odebrała telefon, który dzwonił wieczorem. To był tato. I przekazał nam oszałamiającą decyzje... nawet mną wstrząsnęła, a co mówiąc o mamie.

Powiedział, że pracuje obecnie w Nowym Jorku. Nie odzywał się, bo nie miał jak.. ale przerosił nas. Zaczął pracę w firmie, która dała mu mieszkanie i samochód. Wiele na niej skorzystał. Mama miała mieszane uczucia, wiedziała, że to oznacza, że już nie wróci szybko do Polski. Jednak.. nie to było takie istotne. Nagle powiedział nam, że za dwa dni mamy lot z Warszawy do Nowego Jorku i to w jedna stronę. Nawet nie zapytał się nas o zdanie. Byłem przerażony, podobnie jak reszta. Przez telefon dał nam do zrozumienia, że inaczej nie mógł postąpić, że to jedyne wyjście. Dał nam wskazówki, jak mamy postępować i tyle rozmowy z nim było. Całą noc rozmawialiśmy na ten temat. Ja nie chciałem nigdzie wyjeżdżać.. bałem się to wszystko zostawić. Przyjaciół, swoją miłość :P w dodatku.. nie umiałem j. angielskiego.. mój język był na dość niskim poziomie. Bałem się tamtego życia, tamtej młodzieży, że nikt mnie nie polubi, że będą mnie ciągle zaczepiać :P miałem wiele obaw. Jednak postanowiliśmy, że tam pojedziemy.

Następnego dnia, od 5 rano pojechaliśmy do miasta.. i zaczęliśmy kupować potrzebne nam rzeczy. Następnie pojechaliśmy do szkoły.. i zaczęliśmy po kolei wypisywać się z niej. Od najmłodszego, aż po mnie ;D Siostra najstarsza miała wtedy akurat już wakacje, bo była w klasie maturalnej. Najgorzej mama przeżyła fakt, że musi zrezygnować z pracy. Złożyła natychmiastowe wypowiedzenie. Wszystko pozałatwialiśmy i gdy wróciliśmy do domu była godzina 18. A gdzie tu się spakować? :P zaczęliśmy szybko, do nowo zakupionych walizek.. pakować ubrania, rzeczy domowe.. ja brałem wszystko co mogłem. Nim skończyliśmy się pakować.. była godzina 23, pora nastała na ogarnięcie domu. Umyłem się, i było grubo po północy. Było mi smutno, bo nie pożegnałem się z przyjaciółmi. Wiedziałem, że nie zrozumieją tego, że nawet na chwile się nie spotkaliśmy. Bolało mnie to, ale nie było kiedy. Wsiadłem na moment na gg, ale nikt juz nie siedział. Napisałem do najbliższych o wszystkim.. i zszedłem z kompa i poszedłem spać. Wstałem rano.. i tak zaspałem:D każdy był już ubrany.. a ja byłem podekscytowany. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Ubrałem się.. i tu nagle.. podjechał pod domu bus. Zabierał tylko nas i nasze bagaże. Pamiętam do dzisiaj ten moment.. jak zamknęliśmy po raz ostatni nasz dom. I stało się. Wyruszyliśmy w długą podróż do Warszawy.

Całą drogę słuchałem muzyki. I tak szczerze.. momentami leciała mi łza. Dostałem z dziesiątki smsów w tym dniu od znajomych.. z pretensjami. Wkurzyłem się na nich bardzo.. nawet nie próbowali mnie zrozumieć. Pierwszy raz byłem w tak dużym mieście.. urzekła mnie stolica :) tyle co widziałem z samochodu. Na lotnisku.. wywaliłem swoją karte sim. Postanowiłem zacząć wszystko od nowa ! zabolało mnie to.. że nawet nikt mi nie napisał nic miłego. Tylko na mnie naskoczyli.. że ja kłamie.. że gdzie ja do Nowego Jorki.. itp. I tak właśnie o to wyglądały moje ostatnie chwile w Polsce. Były dosyć burzliwe. Już w następnej notce.. opowiem Wam o pierwszy razie w Nowym Jorku :)

poniedziałek, 9 lipca 2012

Żegnaj Polsko.. Witaj Nowy Jorku !


Witam Was po raz pierwszy na moim blogu, dość prywatnym pamiętniku, w którym opiszę o moim życiu, planach i marzeniach. Mam na imię Natan i mam 19 lat. Przez 15 lat mieszkałem w Polsce, w małym miasteczku na Lubelszczyźnie. Wydawać się by mogło, że byliśmy normalną rodziną.. Tak właściwie, to nawet i nią byliśmy. Miałem czworo rodzeństwa, rodziców, a także wielu przyjaciół. Mieszkaliśmy w bloku. W tamtych czasach wydawało mi się, że jedyne co potrzebuje do szczęścia to psa. Bardzo marzyłem o nim. No.. ale jak to marzenia :) są po to, aby życie było bardziej ciekawsze. Ale po pewnych wydarzeniach, które nastąpiły w moim życiu.. nie miałem już nawet do tego głowy.

Moja mama pracowała, a tato szukał pracy. Było nam ciężko. Miałem troje młodszego rodzeństwa i każdy czegoś potrzebował, nie mówiąc o starszej siostrze. Liczyliśmy się z każdym groszem... Pamiętam do dzisiaj, jak mieszkając w Polsce.. ledwo starczało nam na życie. Było ciężko, nie raz inne dzieci nas wyśmiewały, że chodzimy w starych ciuchach, czy każdy ma je po sobie. Ale jak to nastolatkowie, potrafią być wścibscy. Jednak nie o urokach polskiej młodzieży postanowiłem pisać. Miałem sporo znajomych, mieszkając w bloku to prawie na każdym piętrze miałem kogoś z kim mógłbym się kolegować. Chodziłem do pobliskiego gimnazjum. Miałem do niego zaledwie 10 minut. Mieszkałem w dość spokojnej dzielnicy. Nigdy nic strasznego tam się nie wydarzyło. Zawsze było spokojnie. Jednak.. w pewnej chwili nasze spokojne życie całkowicie miało się odmienić. Pamiętam.. dokładnie tamten dzień... i właśnie teraz pokrótce Wam o nim opowiem.

Był to 11 kwiecień 2008 rok. Miałem kończyć właśnie gimnazjum i iść dalej do liceum. Były to niezapomniane czasy.. Każdy z każdym się przyjaźnił, ciągle odbywały się jakieś ogniska, imprezy. Jak to każdy młody człowiek, ja również byłem ciekawy świata. Piło się, wygłupiało, szalało. Robiło się wiele głupstw. Pamiętam, jak nie raz wracałem do domu napity :D i jak siostra za każdym razem mnie kryła, przed rodzicami. Nigdy nie zczaili się, że taki spokojny i ułożony Natan, może tak wariować i oszukiwać ich. Do tej pory nie mają pojęcia jak ja kombinowałem, żeby tylko na jakiś balet się udać. Byłem przekonany, że to wszystko skończy się z momentem ukończenia szkoły. Każdy poszedłby dalej, nie dość, że brak czasu, bo nauka to w dodatku każdy poznałby nowych znajomych. Jednak nie to miało nas rozłączyć.

Owego dnia, mój tato dostał telefon. Miał udać się do Warszawy na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie nowej pracy. Była to firma zagraniczna, mająca siedzibę w stolicy. Moja mama miała wahania, nie chciała, aby tak daleko szukał pracy, bo wiedziała, że więcej go w domu nie będzie niż będzie. Jednak ten się uparł, nie chciał, aby żona utrzymywała cały dom. Wcześniej pracował w miasteczku, lecz jego firma upadła i musiała zwolnić wielu pracowników. No i wyruszył do tej Warszawy. Pojechał sam pociągiem. Ja w tym momencie szykowałem się na ognisko, za miasteczkiem w lasku. Była tam polana, a wkoło pełno drzew. Idealne miejsce na zabawę. No i udałem się. Było bardzo fajnie, lecz zimno. Pamiętam, że siedziałem skulony przed ogniskiem i czekałem tylko na swoją kolejkę do picia :D potem jak już się rozkręciliśmy, to były i tańce i wygłupy. Nagle w pewnym momencie, ktoś krzykną, że pewna nauczycielka tutaj idzie. Każdy zaczął uciekać :D tak się z tego zbijałem.. inni się wywracają, staczają z górki.. bo w koło były same wzniesienia i to bardzo strome. No ale czemu się dziwić, że tak każdy się przestraszył. Ta nauczycielka zawsze gnębiła uczniów hehe, a gdyby zobaczyła kto tam imprezował, to potem do końca roku nie dałaby spokoju i by męczyła.. i ciągle pytała.. Ja wróciłem do domu, gdzie każdy już spał. Byłem taki padnięty, w dodatku skacowany. Obudziłem się gdzieś po 16. Była to sobota, więc mogłem sobie pozwolić. No.. i się zaczęło.

Obudziłem się.. i patrze, a tu nikogo nie ma w domu. Usiadłem na fotel i złapałem sie za głowę.. bo czułem się tragicznie, tak siedzę i czekam jedną godzinkę, potem drugą i nikogo nie ma. Przyszli do mnie znajomi.. koleżanka mieszkała na przeciwko mnie, a kolega kilka pieter wyżej i gadaliśmy sobie.. i się zbijaliśmy z wczorajszego ogniska. Nagle.. do domu przyszła starsza siostra. powiedziała, że jak pójdą znajomi, to żebym ją zawołał, bo musimy pogadać. No to po kilkunastu minutach.. zacząłem z nią rozmawiać. Wypytałem się, gdzie wszyscy są.. a ona, że pojechali odwieźć tatę do Warszawy na lotnisko. Byłem zszokowany, przecież on nigdy nie latał samolotami. Powiedziała, że reszta pojechała do babci. No dobra.. ale co z moim tatem? zaczęła mi tłumaczyć, że dostał robotę za granicą w Londynie, dokładnie nie wiedziała, co to za praca.. i wiele się nie dowiedziałem. Wiem tyle, że to jakaś sieć sklepów i potrzebowali nagle pracowników. Nie wiadomo na ile pojechał, i że może się do Stanów Zjednoczonych przenieść. Byłem zszokowany. Nie wierzyłem siostrze, bo by się ze mną pożegnał, a znając go to nawet by mu to nie przeszkadzało, że spałem. No byłem totalnie zaskoczony. Wieczorem wróciła mama.. i pamiętam, że całą noc płakała.. Bała się, że już nie wróci, oni nigdy się nie rozstawali. Ale mój tato, wiecznie był ambitny.. i chciał coś osiągnąć, a że znał język angielski dobrze, to nic nie stało mu na przeszkodzie... Jednak.. to dopiero początek całej historii, kolejny jej fragment opublikuje juz wkrótce. :)