Wybaczcie, że tyle czasu nie pisałem, ale nie miałem czasu. Szukałem pracy i to ostatnio zajęło mi tyle czasu. W dodatku mam problemy z przyjaciółką, które wolałem rozstrzygnąć i doprowadzić do końca. Chciałem napisać Wam także, że Wasze komentarze są dodawane, jednak przed opublikowaniem muszą zostać zatwierdzone przeze mnie ;) nie martwcie się.. wszystko się tutaj pojawi. A teraz powrócę do notki.
Pierwszy dzień w Nowym Jorku stał się niezapomniany. Tyle wrażeń i emocji, jakie towarzyszyły mi w tamtym czasie. Nie da się tego opisać, brakuje mi słów. Byłem podekscytowany i pełen nadziei, że moje życie odmieni się na lepsze. Wiedziałem, że poznam tutaj nowych i prawdziwych przyjaciół. Miałem bynajmniej taką nadzieję :) Po tym, gdy do domu przenieśliśmy wszystkie nasze bagaże.. przyszła pora.. na wybranie sobie pokoju ;) W końcu mogłem mieć swój własny kątek.. Tato powiedział, że każdy będzie mógł sobie sam umeblować pokój, abyśmy poczuli się jak w domu. Byłem pod wrażeniem, bo zawsze to oni o wszystkim decydowali. Meble tam już były.. no ale co to za pokój bez moich rzeczy ^^ szybko poleciałem po swoje bagaże. Na zdjęciu.. możecie zobaczyć mój pokój. Pół dnia nad nim siedziałem hehe.. Lubiłem kombinować.. i ryzykować.. dlatego zamiast żyrandolu.. zawiesiłem kulę z papieru.. z powycinanymi dziurkami, owiniętą bibułą. Daje to niesamowite efekty. Po skończonej pracy.. poleciałem pomóc rodzeństwu. Poukładać ich zabawki na półkach. Wiele nie mogliśmy ze sobą zabrać, ale za to tato wiele rzeczy nam pozakupywał. Wiedział, że będziemy tęsknić za tym wszystkim, co zostawiliśmy w Polsce.
Chyba się domyślacie, że ten czerwony dom, był naszym domem. Mieliśmy w nim kuchnię, łazienkę z toaletą, oraz przedpokój i 4 sypialnie na piętrze. Młodsze siostry miały pokój razem, starsza siostra sama, oraz młodszy bat też miał sam pokój. Rodziców sypialnia była na dole. Zbyt wielki on nie był, a zwłaszcza mój pokój hehe. Ważne, ze byliśmy wszyscy razem. W Polsce zostawiliśmy naszych bliskich, przyjaciół. Jednak w Nowym Jorku dość szybko zdobyliśmy nowych.
Pierwszy dzień w Nowym Jorku stał się niezapomniany. Tyle wrażeń i emocji, jakie towarzyszyły mi w tamtym czasie. Nie da się tego opisać, brakuje mi słów. Byłem podekscytowany i pełen nadziei, że moje życie odmieni się na lepsze. Wiedziałem, że poznam tutaj nowych i prawdziwych przyjaciół. Miałem bynajmniej taką nadzieję :) Po tym, gdy do domu przenieśliśmy wszystkie nasze bagaże.. przyszła pora.. na wybranie sobie pokoju ;) W końcu mogłem mieć swój własny kątek.. Tato powiedział, że każdy będzie mógł sobie sam umeblować pokój, abyśmy poczuli się jak w domu. Byłem pod wrażeniem, bo zawsze to oni o wszystkim decydowali. Meble tam już były.. no ale co to za pokój bez moich rzeczy ^^ szybko poleciałem po swoje bagaże. Na zdjęciu.. możecie zobaczyć mój pokój. Pół dnia nad nim siedziałem hehe.. Lubiłem kombinować.. i ryzykować.. dlatego zamiast żyrandolu.. zawiesiłem kulę z papieru.. z powycinanymi dziurkami, owiniętą bibułą. Daje to niesamowite efekty. Po skończonej pracy.. poleciałem pomóc rodzeństwu. Poukładać ich zabawki na półkach. Wiele nie mogliśmy ze sobą zabrać, ale za to tato wiele rzeczy nam pozakupywał. Wiedział, że będziemy tęsknić za tym wszystkim, co zostawiliśmy w Polsce.
Był to taki długi dzień :) Po tym wszystkim razem postanowiliśmy skończyć sprzątać, gdy w tym samym czasie rodzice robili kolację. Było niezwykle miło. Kurcze, nadal nie mogę zapomnieć momentu, gdy pierwszy raz wjechaliśmy
do naszego osiedla, gdy pierwszy raz ujrzałem nasz dom. Czułem
szczęście, podekscytowanie. Mam nawet zdjęcie naszego pierwszego
mieszkania. W chwili obecnej w nim już nie mieszkamy. To było kilka lata
temu. Wiele się zmieniło. Ale wszystko w swoim czasie.
Chyba się domyślacie, że ten czerwony dom, był naszym domem. Mieliśmy w nim kuchnię, łazienkę z toaletą, oraz przedpokój i 4 sypialnie na piętrze. Młodsze siostry miały pokój razem, starsza siostra sama, oraz młodszy bat też miał sam pokój. Rodziców sypialnia była na dole. Zbyt wielki on nie był, a zwłaszcza mój pokój hehe. Ważne, ze byliśmy wszyscy razem. W Polsce zostawiliśmy naszych bliskich, przyjaciół. Jednak w Nowym Jorku dość szybko zdobyliśmy nowych.
Po tym wszystkim jak odeszliśmy ze stołu.. zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że będziemy musieli się zapisać do szkoły, żeby tego nie przeciągać. Nie było innego wyboru. Byłem w szoku.. ale rodzice mieli racje, gdyż że szkoły wypisaliśmy się w trakcie roku szkolnego, nie otrzymaliśmy świadectw.. Gdy się o tym dowiedziałem.. byłem przerażony. Myślałem, że w następnym roku pójdziemy do szkoły i że teraz będziemy mieli wakacje.. bałem się bardzo. A co mówiąc o moim młodszym rodzeństwie. Niedaleko.. domu znajdowało się liceum i nie tylko. Tato uważał, że tam powinniśmy pójść.. Była to normalna szkoła, dla pobliskich mieszkańców. Myślałem, że pójdziemy do polskiej uczelni, ale woleli, abyśmy zaczęli żyć tutaj normalnie.. Chodziło tam wielu polaków, z czego... niektóre zajęcia odbywały się po polsku. Ale bałem się...niesamowicie. Miałem nie dość, że poznać nowych ludzi.. to w dodatku zacząć mówić po angielsku. Nigdy.. w codziennym życiu go nie używałem, a teraz naszła pora.
Po rozmowie.. wyszedłem przed dom. Bawiło się na ulicy tyle dzieci, jeździli na rolkach.. rowerach.. bawili się razem. Nie to co w Polsce, że każdy siedział w domach, wychodzili dopiero, gdy ktoś po nich przyszedł na dwór. Podobało mi się to bardzo. Byłem zaskoczony. Dziewczyny skakały na skakankach, a chłopacy grali w hokeja.. Miałem nieodpartą chęć pójść do ludzi i zagadać, ale za bardzo patrzyli się na mnie. A to mnie onieśmielało. Nagle wyszły dwie moje siostry. Justyna i Judyta ;) postanowiliśmy się przejść, gdyż niedaleko domu był park.. widzieliśmy go przeprowadzając się tutaj. Zaczęliśmy spacerować i poznawać tamtejsze życie.. Starsi ludzie grali w warcaby na placu w parku, a małe dzieci ganiały gołębie. Co najlepsze to nikt nas nie zaczepiał. W Polsce, zaraz by zaczęli obgadywać i oceniać.. A tam.. każdy był zajęty sobą, każdy sie wyróżniał, był indywidualny pod każdym względem. Wróciliśmy, gdy po nas wyszli rodzice. Młodsze rodzeństwo już dawno spało.. po kolacji, bo było zmęczone podróżą. Pamiętam, że wtedy.. całą noc nie mogłem spać. Leżałem słuchając muzyki i myśląc o jutrzejszym dniu. Jutrzejszym, który odbył się 4 lata temu. Tak ten czas szybko leci. Nie mogłem wtedy pozbierać myśli, bo wiedziałem, że będę musiał jechać do szkoły, ale cieszyłem się.. bo mieliśmy poznać i pozwiedzać miasto. Tato miał wolne, wiec musieliśmy te wolne dni wykorzystać.
Wiecie.. to było dość dawno.. nie jestem w stanie wszystkiego spamiętać :) Teraz szczerze, że chciałbym kiedyś wrócić do Polski :) odwiedzić dziadków, rodzinę, no i starych przyjaciół. Pomimo, że nasze kontakty się urwały. Być może tego lata przylecę do Polski :) do mojego rodzinnego miasteczka na Lubelszczyźnie. Ale jak będę wiedzieć coś więcej dam znać :) W następnej notce.. opiszę swój pierwszy dzień w szkole. 3majcie się ! i miłego czytania. Mam dla Was moją ulubioną piosenkę, aby Wam się lepiej przeglądało mojego bloga.
Zauważyłam, nazwijmy to poleceniem twojego bloga na Bestach. Zaintrygowałeś mnie, jestem zaskoczona jak twój blog mnie wciągną jedyne 3 notki, a mnie strasznie zaciekawiło...
OdpowiedzUsuńWiesz mam szanse jechać do Stanów na stałe tylko nie wiem czy skorzystać...
Pojechałabym do wujka i cioci, tylko strasznie mi smutno, kiedy myślę, że będę musiała zostawić swoją rodzinną wieś, rodziców, rodzeństwo, dom, kolegów i koleżanki...
Nie wiem, gdzieś w głębi duszy czuje, że powinnam jechać A ja mam wewnętrzne rozdarcie :(
W moim życiu.. pojawiła się taka możliwość, ale ja nie miałem możliwości wyboru. Jednak nie żałuję. Ty ją masz.. i szczerzę mówiąc skorzystaj z niej. Jesteśmy tylko ludźmi, którzy mają prawo do marzeń. Nie zawsze wszystko uda nam się osiągnąć, ale należy próbować. Nasze życie jest za krótkie, a niewykorzystane szansę mogą później zaboleć. Należy.. brać to co daje nam los :) Przemyśl to. Poczytaj w internecie.. tam jest całkiem inne życie i na pewno.. nie będziesz chciała wracać, jak już raz pojedziesz. pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńRozumiem cię w 100% ,ponieważ 3 lata temu sama z rodziną przeprowadziłam się do Szwecji. Gdzie obowiązuje język szedzki... masakra tylko na początku. Najbardziej uderzył mnie fakt ,że zostawiłeś przyjaciół i swoją miłość. Ja miewam okazję jechania do Polski ,ale bywa to mega rzadko min.8 miesięcy czekania na 1 tydz. Zawsze odwiedzam ich w szkołach ,bo często mam wtedy dni wolne od szkoły , a oni nie. Wiesz co się wtedy dzieje!? Od razu ,gdy cię widzą to biegną i rzucają na szyję! Epickim pytaniem każdego napotkanego jest : A co ty tu robisz? Sam dłużej się tłumaczysz.
OdpowiedzUsuńTak samo jak ty nie chciałam jechać. Jako jedyna. Zostawiłam swoją miłość. Zaskakujące jest to ,że ,gdy byłam ostatnio na 5 dni to spędziliśmy ze sobą 3 i nadal po 3 latach jesteśmy w sobie zakochani. Dalej pisaliśmy ze sobą ,ale urwałam kontakt. Wkurzało mnie to ,że nie mogę się przytulić i nie miało to sensu. Moi rodzice wgl nie chcą jeździć do Polski ,a ja jestem tu zbyt długo by wracać.
Napisz tą notkę o szkolę :D Czekam wytrwale ,by porównać to ze szwedzką.
Aktualnie powinnam iść do 2 liceum ,ale musiałam powtórzyć rok przez przyjście w środku roku szkolnego. W tej chwili czekam na odpowiedź do ,którego liceum pójdę. Mieszkam w Sztokholmie ,więc jest ich sporo.
Czytając Twój blog, w pewnym sensie czuję się jakbym tam była. Jakbym trochę żyła Twoim życiem.
OdpowiedzUsuńPiszesz w bardzo ciekawy sposób. Nie jesteś sztywny, potrafisz wyrażać emocje.
Zauważyłam, że ktoś wspomniał o Twoim blogu na kwejku i... nie żałuję, że zajrzałam. ;)
Nie mam możliwości wyjechać za granicę, a bardzo ciekawi mnie tamtejsze życie.
Wielkie dzięki.
Ewa :)
Tyle ludzi chciałoby, żeby przytrafiło im się to, co Tobie.
OdpowiedzUsuńMiałeś możliwość zacząć wszystko od nowa. Z czystą kartą.
Wiadomo, kto by się nie bał... W końcu to zupełnie nowy świat. Ale każdy potrafi się odnaleźć w nowej sytuacji.
To wszystko wydaje się być snem.
Przecież to New York! Ten z najlepszych filmów, ten o którym pisze się piosenki. Miejsce, gdzie spełniają się marzenia.
Miejsce, gdzie wszystko się może zdarzyć.
A Ty rodzisz się na nowo. Możesz być kim chcesz.
Sprawa z przyjaciółmi... Wiadomo, nie było łatwo. To, że wkurzyli się, że nic im nie powiedziałeś świadczy o tym, że im na Tobie zależy. Zareagowali tak, bo nie rozumieli sytuacji w jakiej znalazłeś się Ty i Twoja rodzina. Ale to było dawno... Myślę, że teraz macie jakiś kontakt. Poza tym, rodzina jest najważniejsza. A teraz jesteście razem i myślę, że to liczy się najbardziej.
W każdym razie, zazdroszczę. Tam jest zupełnie inne życie. Inny świat. Inni ludzie.
Czasami zmiany są dobre. Mam nadzieję, że ta wyszła na dobre.
Karolina
Chciałam napisać o dwóch rzeczach.
OdpowiedzUsuńPierwsza, o której pisze większość, czyli Twoi znajomi. Jasne, zrobili głupio i postąpili strasznie nie fair w stosunku do Ciebie, ale myślę, że to z czystej zazdrości. Nie każdy ma możliwość takiego wyjazdu, a jeżeli już się taka nadarzy, to nie każdy jest na tyle odważny, by zdecydować się na taką podróż w nieznane. Czasem lepiej zostać postawionym przed faktem dokonanym- wtedy przekonujemy się, że w życiu trzeba czasem zaryzykować :)
A druga, która się chyba jeszcze nie pojawiła, to coś, co mnie strasznie zaintrygowało.. Z tego co przeczytałam to masz 19 lat, czyli od 4 mieszkasz w Stanach, prawda? Dlaczego zdecydowałeś się o tym opowiedzieć akurat teraz? Ja osobiście, żeby zacząć pisać pamiętnik, potrzebowałam bodźca w postaci zerwania z chłopakiem. Czy u Ciebie wydarzyło się także coś szczególnego?
Pozdrawiam,
Densmile :)
Witaj :) Otóż postanowiłem zacząć pisać bloga, ponieważ niedawno pojawiła się możliwość wyjazdu do Polski. W momencie, gdy się o tym dowiedziałem.. wszystkie wspomnienia powróciły. Wiele mi nie zostało, oprócz nich. Postanowiłem pisać o tym, pamięć nie jest wieczna, a ja z pewnością jak będę starszy.. nie raz będę powracał na tego bloga i sobie wszystko przypominał. Pozdrawiam:)
Usuńzacznę od tego, że również baardzo lubię tą piosenkę :) kurcze.. moim zdaniem jesteś szczęściarzem, że mieszkasz w Stanach.. Nowy Jork to już wgl odlot jak dla mnie. Ja mam obecnie 17 lat i od września idę do 2 klasy LO i bardzo chciałabym mieszkać w Stanach, poczuć tamten klimat.. ludzie tam są zupełnie inni..wnioskuję to na podstawie Twojego opisu jak i opowiadań mojej rodziny, która mieszka w Chicago. Ludzie mają własny styl, zachowują się tak jak chcą.. w Polsce często jest tak, że zachowujemy się tak jak inni, żeby się nie wyróżniać..boimy się tego..tak przynajmniej kiedyś było ze mną. Możliwość nauki w Stanach i mieszkania tam byłaby dla mnie spełnieniem marzeń.. wiem jednak, że jest to niemożliwe.. mówiłam rodzicom o moich planach ale jak narazie nic z tego. W pewnym sensie ich rozumiem, ale nie chcę też cały czas mieszkać w jednym miejscu.. chcę zobaczyć nowe miejsca, poznać nowych ludzi.. bardzo podoba mi się, że piszesz tu o swoim życiu, o tym wszystkim co się działo w Stanach.. właśnie wtedy wyobrażam sobie, że tam jestem, zastanawiam się jakby to było...
OdpowiedzUsuńDzięki Twoim opowiadaniom mogę marzyć..
Dzięki ;*
Natanie, czy byłaby możliwość skontaktować się z Tobą prywatnie? mam parę pytań, nie wiem czy mam zadać je tutaj... w każdym razie naprawdę zazdroszczę wyjazdu, wiele osób chciałoby zacząć wszystko od nowa, a nie zawsze się da.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że bardzo podoba mi się imię Natan! Ma taki mocny, ale i nieśmiały wydźwięk.
OdpowiedzUsuńPodziwiam. Odnaleźć się w innym, obcym kraju, jest ciężko. Sama chcę się wyprowadzić za około pięć lat do Japonii i chętnie poczytam jak to wszystko przebiegało u ciebie.
Jestem bardzo ciekawa Twojego pierwszego dnia w szkole (mimo iż było to 3 lata temu).
W komentarzu powyżej napisałeś, że jest możliwość powrotu do Polski. Skorzystasz z niej?
OdpowiedzUsuńŚwietny pokój! Zrobiłeś mega "żyrandol", zazdroszczę;) Ciekawi mnie jak wyglądały dalsze kontakty z twoimi przyjaciółmi.
Kasia
Tak skorzystam z powrotu do Polski :) praktycznie pozostaje nam tylko ustalenie terminu. Znaczy oczywiście, tylko na okres wakacji, ale to i tak dużo jak dla mnie :) A o kontaktach opowiem w następnej notce. Z tymi z polski nie mam żadnego kontaktu.
UsuńPrzyjaciele z Polski nie interesowali się co sie z tobą dzieje? Próbowali się jakoś skontaktować?
UsuńKasia
Trafiłam na Twojego bloga dzieki kwejkowi. To co piszesz jest niesamowite, przenosi w inny wymiar, przenosi mnie tam do Nowego Jorku, do zupełnie innego świata. Już nie moge się doczekać kolejnej notki.
OdpowiedzUsuńMnie najgorzej byłoby się pożegnać z miłością. Za 2-3 lata mój chłopak wylatuje raczej na stałe do Anglii, a ja już o tym myślę. ;)
Pozdrawiam TyŚka~
ja także miałam wyjechać do stanów,bo mój tata dostał tam dobrą prace,jednak rodzice rozwiedli się i nie utrzymuje z nami kontaktu :( o twoim blogu dowiedziałam się z kwejka i kiedy go czytam,mam wrażenie ,ze przenosi mnie do Nowego Jorku,a po części i do mojego taty.
OdpowiedzUsuń