poniedziałek, 23 lipca 2012

Pierwsze chwile w nowej szkole II

Po przerwie obiadowej poszedłem na kolejne zajęcia, jednak już bez Marcina. Ustaliliśmy, że spotkamy się po lekcjach przed szkołą, obok fontanny. Pamiętam, że tego dnia nie byłem długo na nich nie byłem. Tuż, po jakimś czasie zabrał mnie dyrektor do swojego pokoju. Musiałem uzupełnić ankietę i napisać pewien test. Trwało to dość sporo. Wybrałem sobie także zajęcia, na które chciałem uczęszczać. Po tym wszystkim mogłem wrócić na lekcje. Jednak zgubiłem się. Była to już moja ostatnia godzina. Było mi głupio, ponieważ nie chciałem, aby znowu jakiś nauczyciel przyprowadził mnie do klasy. Pochodziłem sobie po szkole i na te zajęcia już nie poszedłem. Znalazłem się na sali gimnastycznej. Była bardzo ładna. Taka duża. Z boku, były siedzenia dla widowni, takie jak na prawdziwym boisku. Usiadłem sobie na samej górze. Nie potrafię dokładnie opisać, jak to wyglądało :) ciężko jest dobrać mi takie słowa. W tamtym momencie, był trening w koszykówkę. Obejrzałem go, po pewnym czasie zadzwonił dzwonek. Musiałem się zmywać, gdyż umówiłem się z Marcinem właśnie wtedy. Dochodziła 12. Myślałem, że zwariuje, bo nie wiedziałem co robić. Nie dość, że nie mogłem znaleźć wyjścia, szatni, to w dodatku zapomniałem, którym autobusem mam wracać do domu.

Jednak nie było tak źle. Poprosiłem jakąś dziewczynę o pomoc. Nie udało mi się poznać jej bliżej. W szkole było mnóstwo uczniów i chyba nawet, więcej już jej nie widziałem. Czekałem na swojego, nowego znajomego. Miałem dziwne uczucia, trochę się bałem, bo nie wiedziałem, co będziemy robić. Bałem się tego, że mnie zostawi, a ja się zgubie. Jednak tego dnia nie zapomnę chyba nigdy. Stało się. Marcin przyszedł. Powiedział do mnie: - Chodź, pojedziemy do centrum, to pokaże Ci, jak to się żyje w Nowym Jorku. Chyba coś takiego : D albo i inaczej, ale fakt, że sens znaczenia, jest identyczny.

Pojechaliśmy. Znaleźliśmy się, pod jakimś centrum handlowym. Weszliśmy do niego. Na szczęście miałem mnóstwo pieniędzy, długo zbierałem : ) Jednak wytraciłem je wszystkie tego dnia. Pierwsze co zrobiliśmy, poszliśmy na pizze i cole. Później do kina :D Następnie graliśmy w jakimś sklepie w gry na konsoli. Byłem bardzo szczęśliwy. Jak nigdy. Zapomniałem w tamtym momencie o wszystkim. O wszystkim, co mnie spotkało. O przyjaciołach, przeprowadzce, a nawet o tym, że moi bliscy mogą się o mnie martwić.  No, i nawet mi to do głowy wtedy nie przyszło. Wyszliśmy z tego centrum handlowego i poszliśmy do sklepu tuz nieopodal. Kupiłem wtedy swoją pierwszą deskorolkę. Było dość ciemno :D Telefonu wtedy nie miałem przy sobie, a o zegarku zapomniałem. Nic wtedy mnie nie interesowało. Pojechaliśmy do parku w centrum. Marcin pokazał mi kilka sztuczek, jakie mogę wykonywać na desce. Trochę pojeździliśmy. Nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Ale liczyły się intencje. Byłem padnięty. Powiedziałem mu, że możemy już wracać. Ale wtedy zaczęło się ;D

Dołączył do nas jego kolega, o imieniu Michael. Nie był on Polakiem. Więc musieliśmy do niego mówić po angielsku. Moje początki były bardzo trudne. Praktycznie, w ogóle było mi ciężko zaczaić. Ale jak widać, wszystko jest do wyuczenia. Oni wpadli na plan, aby powygłupiać się. W tym przypadku, mój nowy znajomy - Michael włączył u siebie na telefonie muzykę i zaczęliśmy się wygłupiać. Udawaliśmy, że jesteśmy profesjonalistami i tańczyliśmy ;_) O bojciu jak to wtedy wyglądało. hehe.. jeżeli szedł ktoś znajomy, albo, ktoś kto się z nas śmiał, to uciekaliśmy stamtąd w całkiem inne miejsce. Nim się obejrzałem, minął cały dzień. Było z pewnością późno. Poprosiłem Marcina, abyśmy wracali. Zgodził się. Okazało się, że jest grubo po 23. W ogóle nie miałem wyczucia czasu. Myślałem, że to może już 20. Bałem się wrócić do domu. Ale stało się. Mój przyjaciel odprowadził mnie pod sam dom. A ja do niego wszedłem. Pierwsze, co usłyszałem, to były słowa mamy, która czekała na mnie. Wtedy już dochodziła 24. A może i już była. Powiedziała mi, że jutro osobiście odbierze mnie ze szkoły. Kazała mi więcej tak nie robić i na mnie nakrzyczała. Wiedziałem co zrobiłem.

Tego dnia byłem, bardzo szczęśliwy od bardzo długiego czasu. Tego dnia, cieszyłem się, że w końcu mama pokazała swoje emocje i na mnie nakrzyczała, bo ostatni czasy brakowało mi tego. A aktualnie wrzucę dla Was super muzykę :) Ten pan był u nas kiedyś w szkolę i opowiadał o swoim życiu. Bardzo zrobił na mnie ogromne wrażenie. Pokazał, że codziennie pokonujemy słabości, które sprawiaja, że stajemy się silniejsi. Zrozumiałem, że marzenia naprawdę mogą się spełnić. Cos pięknego. Więc jeżeli wy je macie ! nigdy się nie poddawajcie ! miejcie je zawsze. Życie kiedyś da nam szansę, na to, by je zrealizować !

3 komentarze:

  1. Nieznajoma! ; )24 lipca 2012 15:56

    Co Cie sklonilo do tego, aby prowadzic bloga? : ) co nie mowie, jest dobrym pomyslem! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam czytać Twojego bloga.
    Jestem pod dużym wrażeniem, że Twój ojciec zdecydował się na taki ruch. Podejrzewam, że było w Tobie zdecydowanie więcej emocji, niż teraz opisujesz. Ale Twoja historia mi zaimponowała.
    Spełniliście swój "amerykański sen"

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładnie piszesz ;] nie moge się doczekać następnego wpisu jestem ciekawa co potoczyło się dalej, ja bym tego nie wytrzymała taki nagły zwrot akcji, 2 dni i inne życie, miejsce , przyjaciele gratuluje że jednak jakoś sobie poradziłeś pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejną notkę ;)

    Kasia.

    OdpowiedzUsuń