poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Pokochałem disco polo :D

Witajcie. Postanowiłem, że będę pisać codziennie nowe notki, a przynajmniej starać się tak robić. Ostatnio dużo podróżujemy, byliśmy w weekend nad jeziorem. Opaliłem się hehe :) Jutro jedziemy do Lublina na zakupy. Mama zostaje w domu, bo zachorowała. Pozwiedzamy na pewno stare miasto i największe sklepy :D No ale niestety, nasz pobyt w Polsce zbliża się ku końcowi. Wiele zwiedziliśmy. Spotkało nas tutaj praktycznie wszystko, co mogło :) Nie nawiązałem kontaktów z starymi przyjaciółmi. Mimo, iż wiele razy mijaliśmy się na ulicy, bądź w sklepie. Jedynie nawiązałem bliższy kontakt z koleżanką i kolegą ze szkoły. Spotykamy się prawie codziennie, chociaż tylko na chwile. Ciągle gdzieś jeździmy, albo do Zamościa, albo gdzie indziej. To jedynie przekonało mnie w utwierdzeniu, że nie miałem tutaj prawdziwych przyjaciół.

Dzisiaj odpoczywaliśmy i byliśmy w Chełmie. Ładne miasto :) szybko wróciliśmy, gdy zjedliśmy obiad tam na mieście. Za 2 dni rodzina robi nam przyjęcie pożegnalne. Mimo wszelkich kłótni.. wracamy do USA. To były moje najgorsze urodziny w tym roku :P nie dość, że rodzice złożyli mi życzenia nie w ten dzień, no ale się nic nie odzywałem, to w dodatku w moje urodziny.. cały dzień się kłócili. No ale takie jest życie.

Ogólnie w domu nudzi nam się. Nie dość, że w domu jest pusto hehe.. większość rzeczy zabraliśmy. Gdyby nie laptop siostry to bym się zanudził :D No.. bo tutaj w Łęcznej.. nie ma zbytnio co robić. Bardzo ładne miasto i zadbane :) ale jak nie ma z kim się tutaj spotykać, to też i nie ma co robić. Paul.. zbytnio tutaj nie chce wychodzić z domu.. bo wie, że go ludzie obgadują. Szkoda mi go. Ale i tak jest zadowolony z pobytu tutaj :) pogoda.. widoki, bardzo mu się podobają. Byliśmy nad jeziorem białym.. na wesołym miasteczku :D tyle się naśmialiśmy hehe. Będzie na pewno co wspominać. Byliśmy w sobotę na dyskotece. I w ucho wpadła mi bardzo fajna disco polowa piosenka :D tak się wybawiliśmy z Paulem i z siostrami. Było bardzo fajnie. Teraz uciekam spać. Rano musimy wcześnie wstać. Dobranoc :)

piątek, 17 sierpnia 2012

Powracając do tamtych wydarzeń.. Do tamtego cierpienia.. cz.2

 Godzinami przesiadywał na Jej wiecznym miejscu spoczynku..
Tego dnia było jakoś inaczej.. Wręcz magicznie..
Chciał już wracać kiedy nagle poczuł ciepło na plecach..
To była Ona i Jej krótkie
"kocham Cię Najdroższy."

Witajcie.. Postanowiłem wrócić do ostatniej notki. Nie lubię.. coś zaczynać, nie kończąc tego. Postanowiłem opisać Wam tamten dzień. Zrobię to jednak zwięźle. A na sam koniec.. organizacyjnie.. napiszę kilka słów.. a także o moim pobycie w Polsce i powrocie do USA.

Tamten dzień, okazał się dniem tragicznym, zarówno dla nas, jak i naszych rodzin i przyjaciół. Jechaliśmy na bardzo wielką imprezę. Miało być fajne. Na miejscu byli już wszyscy nasi znajomi. Ja zabrałem się z Laną, Paulem, Marcinem i takim Tomem. Podróż była dosyć przyjemna.. Śmialiśmy się, śpiewaliśmy, i tańczyliśmy w samochodzie, machając rękoma do rytmu muzyki. No, ale do czasu. Tamten dzień był bardzo pogodny i ciepły, zresztą to było lato. Inaczej być nie mogło. Naprawdę.. nic nie zapowiadało, że stanie się taka tragedia. Nagle Marcin postanowił wyprzedzić samochód. Nie był on dobrym kierowcą, niedawno co odebrał prawko. Zrobił je kursem przyśpieszonym. Jeździł sporo, ale nie miał takiej wprawy. Poza tym był mało ostrożny. Za pierwszym razem, ledwo co wyprzedził samochód. Ja wtedy doszedłem do wniosku, że on nawet nie zna przepisów drogowych. Ale to była taka myśl przelotna, pojawiła się i zaraz zniknęła..

Za drugim razem również postanowił wyprzedzić samochód. My nie zwracaliśmy uwagi na to jak jedzie, bo byliśmy zajęci rozmowami przez telefon, i innymi rzeczami. To co się stało to nasza wspólna wina. Za bardzo rozpraszaliśmy kierowcę. Mogliśmy być cicho. Tym razem.. postanowił wyprzedzać busa. No i też ledwo mu się udało. Paul w końcu powiedział mu, żeby jechał wolniej, bo kiedyś nie wyrobi na zakręcie. No i tak też się stało. Jechaliśmy z wielką prędkością. Nasza tragedia była nieunikniona. Na nią przyczyniło się wiele zdarzeń. Zbliżał się zakręt, a my jechaliśmy za samochodem ciężarowym. Gdy do niego dojeżdżaliśmy to Marcin nawet nie zwolnił, tylko od razu zaczął wyprzedzać ten samochód. I stało się. nie zauważył zakrętu.. dość ostrego skrzyżowania. Ulica była na wzniesieniu.. i z boku były barierki ochronne. Nawet nie zdążył zareagować, aby kierownicę obrócić. Z taką samą prędkością wyrzuciło nas z jezdni. Wyrwaliśmy barierki ochronne.. i  wjechaliśmy w drzewo. Akurat musiało tam stać te jedyne drzewo. Gdyby nie ono, być może nikt by nie zginął. Walnęliśmy z ogromną siłą. Siedziałem z przodu. Słyszałem tylko ogromny huk. Potem smród. Siedząc w samochodzie.. przebudziłem się. Zacząłem kaszleć.. krztusić się krwią. Uderzyłem się o coś głową, w dodatku, coś z tyłu uderzyło mi w siedzenie z wielką siłą.. i czułem taki ból, że nie mogłem się ruszyć. Podniosłem głowę do góry.. i to co zobaczyłem.. zniszczyło mnie. Zacząłem krzyczeć.. płakać.. wariować. Byłem zalany cały krwią.

Cała szyba została wybita. Szkło leżało wszędzie. Przetarłem twarz.. od krwi.. i wtedy ujrzałem..Lanę. Leżała na masce samochodu, która była całkowicie zniszczona, wgnieciona. Z niej wychodził jakiś dym. Twarz jej była zahaczona o drzewo.. i całkowicie wykręcona. A jej ciało.. leżało na samochodzie. Przecież ona siedziała z tyłu. Zacząłem krzyczeć.. wołać ją. Prosić Boga o cud. 

Obok mnie siedział Marcin. On miał zapięte pasy, ale też zginął na miejscu. Drzewo walnęło z jego strony. Centralnie tuz przed nim. Miał poharatane całe ciało. Z przodu widziałem różne części ubrań, czy nawet ciała. To były drastyczne widoki. Ja się nie odwracałem. Byłem zaklinowany. Miałem pasy zapięte, ale miałem do dyspozycji tylko ręce, które także były pokaleczone. To wszystko co widziałem, trwało zupełnie kilka sekund. Nawet nie minutę. Nie wiedziałem co się dzieję z Tomem i Paulem, siedzieli z tyłu. 

Obudziłem się w szpitalu. Byłem po operacji. Gdy się ocknąłem, byłem przekonany, że to był sen. Jednak znowu zasnąłem. Byłem w śpiączce. Leżałem kilka dni. Ciągle ktoś przy mnie był. Do tej pory.. gdy o tym myślę.. to płaczę. Zapytałem się mamy.. żeby mi powiedziała prawdę, kto przeżył. Ona zaczęła płakać i mnie utuliła. Każdy płakał z rodziny. Lekarze uważali, że umrę, ale liczyli na cud. Moje wnętrzności zostały w środku zbyt bardzo poobijane. Jednak wszystko się zagoiło. Do tej pory mam problemy z kręgosłupem. Nie mogę nosić ciężkich rzeczy, oraz się schylać za długo. Bo potem ciężko mi się wyprostować i muszę rozchodzić cały ból. W dodatku bardzo często mam bóle głowy. Do nich się przyzwyczaiłem. Występują prawie codziennie. No.. ale straciłem to co było dla mnie najcenniejsze. Przyjaciół :(

Ciężko było rodzinie powiedzieć mi prawdę. Ale starsza siostra to z siebie wydusiła. Powiedziała mi, że jak wyjdę ze szpitala to mi wszystko opowie. Tak też się stało. Po kilku dniach leżenia.. wypisali mnie. Wtedy całe wakacje przeleżałem w domu na fotelu, czy łóżku. Gdy wróciłem do domu, to do mnie do pokoju przyszła starsza siostra. Powiedziała mi, że Lana umarła, wraz z Marcinem i Tomem. Ja domyślałem się w szpitalu. Płakałem całe noce. Wiedziałem, że skoro nikt o nich nie mówi, to że umarli, zresztą to co widziałem.. jasno dało mi do zrozumienia. W szpitalu dostawałem leki uspokajające, dlatego byłem obojętny taki, ospały. W domu z dnia na dzień.. cały ból wracał. Płakałem cały czas. Zamknąłem się w pokoju. Prawie każdej nocy.. zaglądałem przez teleskop i patrzyłem się w niebo. Prosiłem Boga.. aby dał mi siłę. Siostra powiedziała mi, że przeżyłem tylko ja i Paul, ale że on jest w śpiączce. Leżał tak kilka tygodni. Chciałem go odwiedzić w szpitalu.. cały czas prosiłem rodziców. Ze względu na mój stan.. oczywiście psychiczny.. zgodzili się. Zawieźli mnie tam tylko raz. Siedziałem chwile przy nim. Rozpłakałem się. Do rodziców moich przyszedł lekarz.. i jakieś leki mi przepisał, kazał im także zapisać mnie do psychologa.

Najcięższe były pierwsze dni, tygodnie, miesiące. Musiałem nauczyć się żyć od nowa, bez moich przyjaciół. Siostra mi powiedziała, że zaraz po wypadku.. rodzice Paula i Lany.. skremowali ciało Lany. Wiem też, że i Marcina także zaraz też skremowali. Toma pochowali po kilku dniach. Walczył cały czas o życie w szpitalu. Lecz nie udało mu się. Został pochowany. Rodzina Marcina wyprowadziła się. Już nie mieszkają tam gdzie mieszkali. Chyba chcieli zacząć wszystko od nowa. Później mama powiedziała mi, że całą rodziną.. byli pożegnać Lanę i Marcina i Toma. Powiedzieli mi, że było mnóstwo ludzi, wiele osób ze szkoły.. przyszło. Siostra starsza powiedziała, że bawiąc się nieźle podczas imprezy.. nagle dostała telefon z domu. Do nas do domu przyszła mama Paula i Lany i powiedziała, że mieliśmy wypadek. Siostra zaczęła płakać.. wypytywać się o mnie. Zaraz wróciła do domu. W drodze powrotnej dowiedziała się, że zginęły 2 osoby na miejscu. Powiedziała mi, że wiadomość szybko się rozeszła i że wiele ludzi.. wtedy zaczęło płakać i modlić się o nas. Na imprezie z znajomych i ze szkoły prawie nikt nie został. W nocy.. udali się na czuwanie.

Tyle.. mógłbym pisać i pisać. Szczerze.. to bardzo często wracam do tamtych wydarzeń. Nauczono mnie z tym żyć. Miałem zajęcia u terapeuty. Chodziłem bardzo często. Nie zapomnę momentu, gdy po raz pierwszy po wypadku zobaczyłem załamanego Paula. Było to w momencie, gdy wypisywali go ze szpitala. Siedział na wózku, ja na niego spojrzałem i zaczęliśmy płakać. Uściskaliśmy się i płakaliśmy. Nikomu tego nie życzę. To najgorszy ból. 

Tyle na dzisiaj. Ja muszę iść. Zostajemy jednak w Polsce do 25 sierpnia. Wakacje są dosyć fajne, inaczej wyobrażałem sobie je trochę, ale jestem zadowolony. Spotykam się z starymi znajomymi, no fakt, nie ze wszystkimi, ale spotykam :) i nie jest to ta 4 z biedronki hehe.. Z nimi w ogóle nie gadam. Jakiś czas temu.. zapukała do drzwi moja szkolna przyjaciółka z kolegą. Była w szoku gdy dowiedziała się, że jestem tutaj. Zrobili mi miłą niespodziankę.

piątek, 10 sierpnia 2012

Powracając do tamtych wydarzeń.. do tamtego cierpienia..

Czym są wspomnienia?
Każde z nich, te większe, jak i te mniejsze,
mają swój kolor, zapach, smak.

     "Stare przeżycia jak bolały tak bolą. Niekiedy nawet bardziej. Bo czas żadnych ran nie leczy. A nieraz jeszcze solidnie nam później dokłada. Czas może tylko uczy nas rozsądniej obchodzić się z bólem, jakoś bandażować te rany. ” 
— Roma Ligocka.

Postanowiłem się przełamać.. i wrócić do tamtych traumatycznych wydarzeń.. tamtego okresu, który został przepełniony bólem. Całe życie.. uczono mnie, że słabości trzeba przezwyciężać.. tak też robiłem.. jednak wtedy.. było zupełnie inaczej. Poddałem się.. całkowicie.. Po raz pierwszy raz w życiu się poddałem.

Stało się to praktycznie 2 lata temu. Był to praktycznie.. normalny dzień.. nie wyróżniający się w zupełności od pozostałych, no ale może pewnym stopniu to jednak miał być inny. Planowaliśmy całą paczką.. udać się na zabawę. Miał być tam każdy, wszyscy nasi przyjaciele ze szkoły, i wiele innych znajomych. Przebudziłem się po 10 rano, telefonem. Dzwonił do mnie Paul z pytaniem, czy może ja z Laną.. zabierzemy się z nim i Marcinem i takim innym kolegą. Mieszkał niedaleko nas - po naszej przeprowadzce.. zaraz i on się wprowadził w nasze okolice, gdzieś tak po kilku miesiącach i był tylko o rok młodszy od nas. Chyba nie przepuszczał, że kiedykolwiek.. spotka go taki los..

Zgodziłem się. Bo tak poprosiłbym mojego tatę, aby nas zawiózł, ale nie chciałem go męczyć. Wróciłby z pracy.. i pewnie chciałby odpocząć. Po tym telefonie, zszedłem na dół i zjadłem śniadanie, przygotowane przez starsza siostrę. Ona też miała być na tej zabawie, ale ze swoimi znajomymi. To nie byle jaka impreza. Tam naprawdę miał być każdy. Pod otwartym niebem.. picie, tańce, wygłupianie się.. przy boku największych muzycznych artystów. Po śniadaniu.. przyszła do mnie Lana. Miałem wtedy 17 lat.. a ona tylko 15 .. Leżeliśmy sobie u mnie na łóżku.. i marzyliśmy.. Planowaliśmy w przyszłości podczas studiów razem zamieszkać. Często tak rozmyślaliśmy. Bylismy tyle miesięcy razem. Z każdym dniem.. nasza miłość stawała się silniejsza. Bardziej głęboka i prawdziwa. Nauczyliśmy się z sobą żyć, aby siebie na wzajem nie krzywdzić. Mieliśmy wtedy wrażenie, że cały świat stoi przed nami otworem. Gdzieś po dwóch godzinach.. poszła do domu, miała pojechać z mamą na zakupy i z Paulem. A ja poszedłem się umyć. Zacząłem się szykować. Młodsza siostra - Judyta też miała tam być, no ale dostała zapalenie wyrostka.. i leżała w domu. Bo była po operacji i dochodziła do siebie. Niby.. nic jej nie było, ale bolało ją jeszcze.. gdy się poruszała. Więc odpuściła sobie. Jednak w Jej oczach.. widziałem, że żałuje tego, że nie może się tam z nami udać.

Każdy był taki podekscytowany.. Przychodziły ciągle smsy, czy będziemy na pewno, i że będziemy się nieźle bawić.. wszyscy. Zbliżało się popołudnie, a do mnie na obiad.. przyszła Lana i Paul. Mój tato był jeszcze w pracy z mamą. Pracowali dość dużo. Zresztą i ja w tamtym okresie też pracowałem. Chciałem uzbierać sobie pieniądze.. na wakacje. W stanach jest taki zwyczaj, że przed studiami.. nastolatkowie.. amerykanie.. wyruszają w podróż po Europie, tzw Eurotrip. Moi znajomi planowali jechać, więc i ja też bardzo o tym marzyłem, a że nie było nas na to stać, to wraz z Paulem pracowaliśmy w pobliskim McDonaldzie. No.. ale tamtego dnia.. miałem niestety wolne :( niestety, bo gdybym ja tam nie pojechał na tą zabawę, to pewnie i nikt z moich przyjaciół tam się nie wybrał.

Zbliżał się wieczór, rodzice wrócili do domu.. dali nam pieniądze.. i kazali się dobrze bawić. Siostra od razu wybiegła z domu i podziękowała. W końcu to ona.. nas niańczyła..więc trochę odprężenia jej się przydało. Podjechali jej znajomi i po chwili wszyscy odjechali. A my mieliśmy jechać z Marcinem. Zrobił niedawno co prawo jazdy i chciał poszpanować. No, ale skoro tak nalegał, to się zgodziliśmy. Rodzice pozwalali mu jeździć ich samochodem. On.. lubił lans. Jeździł samochodem.. nawet do sklepu,. który był na roku skrzyżowania. Mimo wszystko.. lubiliśmy go. Był zabawny. Ciągle się wygłupiał.. No i z czasem, mogliśmy na jego wsparcie liczyć. Stał się nam bardzo bliski. Taka czarna owca w naszym otoczeniu, nawet sam się tak określał. Często nas wkopywał w tarapaty. Eh.. tak mi tego brakuje.. i wszystkiego.. co było kiedyś. Tamte wydarzenia.. zmieniły moje życie diametralnie.

Przyszła po nas pora. Ja, Lana, Paul, Marcin i nasz kolega - Tom , spotkaliśmy się wszyscy pod Marcina domem. Zdziwiło mnie, gdy zobaczyłem, że wychodząc z jego domu, Tom trzyma w ręku piwo. Była mowa, że pijemy tylko tam. Miałem podejrzenia, że pewnie i Marcin pił. Ale on mi zaprzeczył. Zacząłem się z nim kłócić, żeby się przyznał. Bo nie byłem pewny, czy to od niego, czy Toma czuję alkohol. No, ale odpuściłem. Tak nie mogę sobie tego wybaczyć. Zapamiętajcie moje słowa, zresztą nie tylko moje. Jeżeli.. widzicie, że kierowca samochodu pije alkohol, nigdy nie wsiadajcie z nim do auta. ! nawet jeżeli macie podejrzenia. To się wydaje, że nas to raczej nie dotyczy. Ale świat jest obłędny, w każdej chwili może przyjść pora na każdego. Tak było w moim przypadku. To co zobaczyłem na własne oczy.. zniszczyło moją psychikę. :( to czego doświadczyłem, zresztą i nie tylko moją. Nie umiałem do siebie dojść po tym wszystkim. Załamałem się. Wsparcie rodziny, jak i znajomych w tamtym czasie.. było mi i podobnie jak innym przyjaciołom bardzo potrzebne. Jednak.. nadszedł czas.. że miałem tego wszystkiego dosyć. Chciałem być poprostu sam. Eh.

Jadąc samochodem.. było wesoło, radośnie. Mimo kłótni.. to bardzo dobrze się bawiliśmy. Większość drogi śpiewaliśmy. Ja siedziałem z przodu. Zapiąłem pasy. Podobnie jak Marcin i Paul. Nie sądziłem, że reszta tego nie zrobiła. Przez taką głupotę.. straciłem wszystko co miałem. Do tej imprezy.. mieliśmy ponad godzinę samochodem. Czekali tam już na nas wszyscy.. niestety.. nikt się nas nie doczekał......

hmm muszę się pożegnać dzisiaj z wami. Ciężko mi o tym pisać. Tak napiszę resztę, ale już nie dziś. Do mnie.. ból ten cały czas powraca. Nie chcę.. już dzisiaj o tym myśleć.. przepraszam... odezwę się wkrótce.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Podróż po Polsce. Kierunek góry :)

 W końcu mam okazję, aby napisać coś na blogu. Ostatnio nie miałem czasu, bo w domu odbyła się rodzinna kolacja.. która nie przypadła mi do gustu. Nie chcę być nie miły, ale moja rodzina ze strony taty.. robi wszystko, abyśmy zostali w Polsce. Jego bracia podczas kolacji.. powiedzieli, że znaleźli mu dobrze płatną pracę w kopalni. Gdy ja zobaczyłem jak babcia się cieszy pod nosem, gdy tato.. zaczął ich o nią wypytywać, bo oni tam pracują i wiedzą co i jak. Trochę poczułem irytację. Ale nic się nie odzywałem. Mama się patrzyła tylko na tatę i pewnie myślała sobie.. co on o tym uważa. Wiem, że nie mogę być samolubny.. ale mam wrażenie, że rodzice tak się zachowują. Kilka lat temu.. zabrali nas do obcego, całkiem innego świata. Praktycznie z góry narzucona decyzja. Jeżeli teraz.. będą chcieli zostać w Polsce.. to ja się do nich nie odezwę. To będzie nie w porządku. Znowu mam tutaj sobie życie na nowo układać? to trochę bez sensu. Przez to cały dzień miałem zepsuty. Jeszcze babcia mnie wkurzyła.. bo zaczęła się mojej mamy wypytywać.. czy mi to nie przeszkadza, że Paul jest inny.. że jest ciemny. Wkurzyła mnie. Jest stara, a taka wścibska.

Na szczęście szybko się tamten dzień skończył. W dodatku jeszcze przed tym rodzinnym spotkaniem.. wraz z Paulem i moim młodszym bratem i tatem.. udaliśmy się do sklepu na zakupy do biedronki. Siostry sprzątały w domu, a mama gotowała w kuchni. A tam.. niespodzianka. W trakcie zakupów spotkałem swojego starego przyjaciela i przyjaciółkę. Stojąc przy półce z słodyczami.. dostrzegłem ich. Podszedłem z Paulem do nich i powiedziałem 'oo cześć Wam'.. i tak się uśmiechnąłem do nich. A oni mnie olali. Eh.. szkoda gadać. odwrócili się i nawet nic.. zero reakcji. To spoko.. nie będę płakać z tego powodu. Bylismy tam godzinę.. tyle nakupowaliśmy. A ja Paulowi opowiedziałem, że to właśnie byli moi przyjaciele, ale na szczęście nie wszyscy.

Rozmawiamy we dwoje zawsze po angielsku, a na nas tylko dziwnie ludzie się patrzą. Miałem tego już dosyć. Paul powiedział mi, że moi znajomi się co chwile odwracali i patrzyli na nas.. i śmiali się. Wtedy zupełnie ich olałem. Gdy wyszliśmy ze sklepu i siedzieliśmy w samochodzie, praktycznie już odjeżdżaliśmy, to nagle zobaczyłem że 2 moich innych znajomych.. wbiega centralnie do biedronki. Gdy już wyjeżdżaliśmy z parkingu.. to nagle cała 4 wybiegła dosłownie ze sklepu. Chyba liczyli na to, że nas zobaczą i się pozbijają.

W domu zaczęliśmy pomagać mamie. Nagle ktoś zaczął robić sobie żarty i z 2 razy zadzwonił do drzwi i uciekł. Ale tak już bywa.. Jeden z gorszych dni. Cieszył mnie jedynie fakt, że następnego dnia mieliśmy wyjechać w góry. No i tak się stało. Wsiedliśmy w 2 samochody i ruszyliśmy. Jechał z nami także wujek. Ja siedziałem w samochodzie z Paulem i wujkiem i z jego 2 dzieci. No ale.. :D gdy dojechaliśmy.. to ja czułem się tragicznie. Bolała mnie ciągle głowa i brzuch. Dobrze, że chociaż Paul bawił się dobrze :) bardzo chciałbym, aby wspominał ten pobyt w Polsce bardzo dobrze. Powietrze i ciśnienie w górach mi nie służy. No ale na szczęście wracamy do domu :) Mieliśmy jechać nad Morze, ale niestety rodzicom coś wyskoczyło. Udamy się innym razem:) .. rozmawiałem.. z rodzicami o powrocie do Nowego Jorku, a oni powiedzieli, że będziemy musieli wrócić w połowie sierpnia jednak. Długo nie zostaniemy. Spadł mi kamień z serca. Jednak nie zostaniemy tutaj. Nie wiem, po co reszta rodziny.. miesza się w nasze sprawy. Wiem, że moi rodzice też tęsknią za bliskimi.. . no ale w takim razie.. powinni liczyć się z tym, gdy się wyprowadzaliśmy.

Wybaczcie, że tak narzekam.. Liczę, że mnie zrozumiecie. Teraz jedziemy do Łęcznej, ale później znowu do Zamościa do dziadków. Tam zostaniemy przez kilka dni. Uwielbiam to miasto :) tam tak życie wolno płynie. Postaram sie odezwać wkrótce. 3majcie się !

piątek, 3 sierpnia 2012

Grill rodzinny. Drugi dzień w Polsce :)


Witajcieee ! jestem taki szczęśliwy. Nie sądziłem, że tak odnajdę się tutaj w Polsce po tak długiej nieobecności. Jednak jest super. Najpierw opiszę cały dzisiejszy dzień, a później wrócę do bardzo ważnych dla mnie rzeczy :D takich bardziej organizacyjnych.

Wczoraj wieczorem pojechaliśmy do Zamościa do dziadków. Robiliśmy razem grilla. Z Paulem i rodzeństwem zaczęliśmy pakować prezenty dla bliskich.. każdemu kupiliśmy jakiś upominek z Stanów. Rodzice natomiast szykowali jedzenie na grilla. Tak zleciał cały dzień. Trochę zajęć mieliśmy. Po tym wszystkim ruszyliśmy w drogę. Cały cza śpiewaliśmy piosenki z młodszym rodzeństwem. Paul ich rozbawiał. Dojechaliśmy po dłuższym czasie.. bo co chwile zatrzymywaliśmy się.. bo coś samochód się psuł :D i trochę musieliśmy go popchać. Ale nie było takiej siary, bo w koło były same pola i lasy :) ale takie piękne widoki że hej... :D Gdy byliśmy na miejscu.. to tam przywitała nas cała rodzina ! dosłownie. Nie spodziewaliśmy się tyle ludzi. Zrobili nam niespodziankę.

Dziadkowie rozłożyli ogromny namiot. Po kolei ze wszystkimi się uściskaliśmy, a ja co chwile przedstawiałem Paulowi moją całą rodzinę. Młodsze dzieciaki dziwnie się na niego patrzyli, nigdy nie widzieli czarnego chłopca. Ale na szczęście on jest bardzo wyrozumiały, mu to nie przeszkadzało. I tak w większości nic nie rozumiał, bo on nie zna języka polskiego. Tylko tyle co ja go trochę nauczyłem. Oczywiście babcia sie popłakała.. nawet dwie :D była rodzina z dwóch stron... od mamy i taty. Tyle wujków i ciotek i małych dzieci.. hehe. Aż poczułem.. że coś straciliśmy.. pewien kawałek z życia.. jakby na jakiś czas uciekło nam życie. Nie widzieliśmy tego.. jak naszej rodzinie się wiedzie, jak inni dorastają. Wtedy zrobiło mi się szkoda.. Ogólnie to na początku z Paulem i moją młodszą siostrą lataliśmy i ganialiśmy wścibskie bachory :D nie no żartuje, tak na serio bawiliśmy się z nimi w chowanego. Wyobraźcie sobie.. stado dzieci ^^ było ich ponad 20. Mamy wielką rodzinę. Połowa nie piła.. bo miała zamiar wracać do domu. No.. ale ja z moim przyjacielem.. nie odmówiliśmy sobie. Moi rodzice są otwarci.. nie mają nic przeciwko piciu. Wolą, żeby pić w domu przy rodzinie.. niż chodzić po ulicy i się ukrywać :P No.. i trochę za dużo wypiliśmy :D

Jak zawsze.. :) wujkowie zapuścili disco polo z starego magnetofonu. I zaczęło się tańcowanie. Niczym jak na starym weselu hehe.. Co najlepsze.. to tańczyliśmy tak do 3 w nocy. Ja trochę położyłem się spać.. bo za bardzo kręciło mi się w głowie. Ale zaraz wstałem. Cieszyłem się, że Paul się dobrze bawił. W oko wpadła mu moja siostra cioteczna. Ale ona niestety ma już męża hehe.. ale jest od nas tylko o rok starsza. Zaskoczyło nas to, że także i my dostaliśmy od rodziny prezenty. Wszedłem do namiotu.. a tam moi rodzice.. jeszcze siedzieli i rozmawiali z rodzeństwem swoim i dziadkami. To było fajne :) tacy szczęśliwi.. i w końcu mogą wypocząć. Ja zasnąłem. Obudziłem się po 16.. gdzieś tak. Wcześniej się przebudzałem, ale to na chwilę. Byłem zaskoczony, że rodzice nadal na nogach ^^ gadali i gadali. Paul spał też.. był padnięty. W końcu wieczorem.. rodzice.. powiedzieli, że już jedziemy do domu. Tak się żegnali i przytulali z bliskimi.. jakby mieli ich już nie zobaczyć :P No ale zaprosili ich jutro do nas.. na kolację. Więc.. czeka nas pracowity dzień.

W domu.. z Paulem usiedliśmy przed telewizorem na kanapach :D i zaczęliśmy pić mnóstwo picia :D tak się źle czuliśmy. Co chwile piliśmy colę przez rurki.. i podjadaliśmy chrupki. Oglądaliśmy cały wieczór telewizję aż do niedawna.. Igrzyska Olimpijskie :D i Polska dostała dwa złote medale.. hehe.. no to super :) życzyć tylko dalszych sukcesów.

A teraz chciałem Wam podziękować za takie wielkie wsparcie i zainteresowanie blogiem ! Jestem pełen podziwu :) W ciągu niepełnego miesiąca blog obejrzało aż  10tys osób. Pomyśleć.. co będzie dalej.To dla mnie znaczy bardzo wiele.
Te wszystkie wasze wiadomości. To sprawia.. że czuję się naprawdę ważny. Mam nadzieję, że uda mi się tego bloga prowadzić jak najdłużej. A chciałem poruszyć także temat.. spotkania ze mną. To jest bardzo fajny pomysł i chciałbym go zrealizować.. ale nie teraz. Mam za dużo planów wraz z rodziną. Jutro rodzina ma się zjechać.. a za 2 dni jedziemy razem w góry. Chciałbym Paulowi pokazać jak najwięcej. A ucieszyło mnie to.. gdy powiedział, że ta wiejska impreza.. była niesamowita.. i że nigdy na takiej jeszcze nie był. Bardzo mu się podobało.. i ciągle mi tylko o niej mówił. :) Ja uciekam.. pora kończyć. Może napisze jutro. 3majcie się !

czwartek, 2 sierpnia 2012

Jestesmy w Polsce !


Stało się .. ! :) wczoraj przylecieliśmy do Polski. Byłem taki podekscytowany, ciekawy.. i w dodatku niespokojny. Jednak to co zauważyłem.. spowodowało we mnie radość. Ta polska przyroda.. pogoda.. budynki. Wszystko się zmieniło, a może ja poprostu o tym wszystkim zapomniałem.. być może za bardzo wczułem się w klimat Nowego Jorku. Podobnie jak Paul.. był pod wrażeniem. Myślał, że w Polsce jest o wiele zimniej.. bo wiedział, że leży ona niedaleko Rosji hehe.. W ogóle.. domy, przyroda zaskoczyły go. Nie tak sobie wyobrażał ten świat. Tutaj tak wolno płynie czas.. odparł :)

Wczoraj już po południu byliśmy w Zamościu. Wynajęliśmy busa, aby nas dowiózł na miejsce z naszymi bagażami. Najpierw pojechaliśmy do dziadków.. rozmawialiśmy bardzo długo.. opowiadaliśmy im o życiu w Stanach. Gdy nas zobaczyła babcia z dziadziem to się popłakali. Tyle mnie przytulali, zresztą nie tylko mnie. Gdzieś po 20 Paul zasnął, a ja siedziałem.. Moje rodzeństwo też siedziało i rozmawialiśmy. Byliśmy tacy zmęczeni. Późnym wieczorem.. postanowiliśmy pojechać do domu do Łęcznej. Babcia nie chciała nas puścić, ale moi rodzice i tak są uparci. Później przyjechała reszta rodziny. I wszystko się tak przedłużało. No, ale wyruszyliśmy w końcu w drogę. Jedyne.. czego marzyłem to dotarcie do starego domu. Tak bardzo chciałem położyć się na swoje łóżko. Wszyscy w samochodzie pozasypiali, nawet ja hehe :) No i stało się. Dojechaliśmy. Szybko pozabieraliśmy swoje bagaże i wbiegliśmy dosłownie do domu. Moja mama się popłakała.. te wszystkie wspomnienia gwałtownie wróciły. Z Paulem zabraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy na górę do mojego pokoju. W domu na szczęście było czysto:) bo raz na jakiś czas przyjeżdżali tutaj dziadkowie, aby posprzątać i wywietrzyć dom. Dlatego najpierw pojechaliśmy do nich, aby odebrać klucze do mieszkania. Tyle wrażeń tego jednego dnia..

Wszystko tutaj wygląda inaczej. Wiele rzeczy się rozbudowało. Będąc w Polsce.. zatrzymaliśmy się w Warszawie i trochę pozwiedzaliśmy.. nie zapomnę.. jak Paul się tym wszystkim zachwycał. Ciągle się rozglądał.. a co najlepsze to powiedział, że nigdzie nie widział ładniejszych dziewczyn. Bardzo podobają mu się blondynki hehe ^^ nawet po angielsku do niektórych zagadywał. Wiele nie mogliśmy zwiedzić, bo byliśmy ograniczeni. Długo tam nie byliśmy, kupiliśmy coś do jedzenia na drogę ciepłego i zaraz tez ruszyliśmy. W busie.. jak wracaliśmy to z Paulem się wygłupialiśmy i śpiewaliśmy głośno piosenki :D okna pootwierane, a gdy gdzieś się zatrzymywaliśmy to ludzie się na nas czaili :D

Wstałem dzisiaj po 10. Paul już o wiele wcześniej. Pojechał z moimi siostrami i rodzicami zrobić zakupy. On wśród mojej rodzinie czuje się swobodnie. Tyle lat.. dzień w dzień widywaliśmy się.. albo to u mnie, albo u niego. Jest to otwarty człowiek na wszelkie znajomości. Jeszcze nie wrócili hehe.. a ja czekam na nich i czekam. Niedawno dzwoniłem i powiedzieli, że zaraz będą wracać. Powiedzieli, że co chwile ktoś ich zagaduje..Ludzie pewnie są w szoku, że wróciliśmy :D Natomiast dzisiaj zaraz zrobimy obiad. Ja trochę posprzątałem po wczorajszym. Pochowałem nasze ubrania.. i wieczorem planujemy wracać do Zamościa. Nasza cała rodzina ma się zjechać i mamy zrobić ogromnego grilla. Każdy nie może się doczekać, aż przyjedziemy. Moja siostra cioteczna już dzwoniła dzisiaj do mnie 2 raz. Trochę pogadaliśmy. Przez te 4 lata każdy się zmienił, i to w każdym sensie. Wygląd, charakter. Możemy się już nawet nie poznać. A mnie nadal nachodzą myśli.. o moich starych znajomych. Jestem ciekawy jak się pozmieniali, co u nich słuchać.

O właśnie przyjechali.. to ja na moment uciekam.. lecę pomóc im zakupy przynieść do domu. No dobra ja już jestem, ale i tak uciekam. Napiszę tak w skrócie do osób, które proszą mnie, abym opisał o wypadku. Jednak ja nie jestem na to gotowy. Nie teraz. Nie chcę popaść w smutek, znowu wrócić do tamtych wydarzeń. To był ciężki okres, w dodatku bardzo bolesny. Myślę, że na to przyjdzie pora. Wszystko w swoim czasie. A teraz chcę się cieszyć wakacjami. Pozdrawiam i uciekam :)