piątek, 10 sierpnia 2012

Powracając do tamtych wydarzeń.. do tamtego cierpienia..

Czym są wspomnienia?
Każde z nich, te większe, jak i te mniejsze,
mają swój kolor, zapach, smak.

     "Stare przeżycia jak bolały tak bolą. Niekiedy nawet bardziej. Bo czas żadnych ran nie leczy. A nieraz jeszcze solidnie nam później dokłada. Czas może tylko uczy nas rozsądniej obchodzić się z bólem, jakoś bandażować te rany. ” 
— Roma Ligocka.

Postanowiłem się przełamać.. i wrócić do tamtych traumatycznych wydarzeń.. tamtego okresu, który został przepełniony bólem. Całe życie.. uczono mnie, że słabości trzeba przezwyciężać.. tak też robiłem.. jednak wtedy.. było zupełnie inaczej. Poddałem się.. całkowicie.. Po raz pierwszy raz w życiu się poddałem.

Stało się to praktycznie 2 lata temu. Był to praktycznie.. normalny dzień.. nie wyróżniający się w zupełności od pozostałych, no ale może pewnym stopniu to jednak miał być inny. Planowaliśmy całą paczką.. udać się na zabawę. Miał być tam każdy, wszyscy nasi przyjaciele ze szkoły, i wiele innych znajomych. Przebudziłem się po 10 rano, telefonem. Dzwonił do mnie Paul z pytaniem, czy może ja z Laną.. zabierzemy się z nim i Marcinem i takim innym kolegą. Mieszkał niedaleko nas - po naszej przeprowadzce.. zaraz i on się wprowadził w nasze okolice, gdzieś tak po kilku miesiącach i był tylko o rok młodszy od nas. Chyba nie przepuszczał, że kiedykolwiek.. spotka go taki los..

Zgodziłem się. Bo tak poprosiłbym mojego tatę, aby nas zawiózł, ale nie chciałem go męczyć. Wróciłby z pracy.. i pewnie chciałby odpocząć. Po tym telefonie, zszedłem na dół i zjadłem śniadanie, przygotowane przez starsza siostrę. Ona też miała być na tej zabawie, ale ze swoimi znajomymi. To nie byle jaka impreza. Tam naprawdę miał być każdy. Pod otwartym niebem.. picie, tańce, wygłupianie się.. przy boku największych muzycznych artystów. Po śniadaniu.. przyszła do mnie Lana. Miałem wtedy 17 lat.. a ona tylko 15 .. Leżeliśmy sobie u mnie na łóżku.. i marzyliśmy.. Planowaliśmy w przyszłości podczas studiów razem zamieszkać. Często tak rozmyślaliśmy. Bylismy tyle miesięcy razem. Z każdym dniem.. nasza miłość stawała się silniejsza. Bardziej głęboka i prawdziwa. Nauczyliśmy się z sobą żyć, aby siebie na wzajem nie krzywdzić. Mieliśmy wtedy wrażenie, że cały świat stoi przed nami otworem. Gdzieś po dwóch godzinach.. poszła do domu, miała pojechać z mamą na zakupy i z Paulem. A ja poszedłem się umyć. Zacząłem się szykować. Młodsza siostra - Judyta też miała tam być, no ale dostała zapalenie wyrostka.. i leżała w domu. Bo była po operacji i dochodziła do siebie. Niby.. nic jej nie było, ale bolało ją jeszcze.. gdy się poruszała. Więc odpuściła sobie. Jednak w Jej oczach.. widziałem, że żałuje tego, że nie może się tam z nami udać.

Każdy był taki podekscytowany.. Przychodziły ciągle smsy, czy będziemy na pewno, i że będziemy się nieźle bawić.. wszyscy. Zbliżało się popołudnie, a do mnie na obiad.. przyszła Lana i Paul. Mój tato był jeszcze w pracy z mamą. Pracowali dość dużo. Zresztą i ja w tamtym okresie też pracowałem. Chciałem uzbierać sobie pieniądze.. na wakacje. W stanach jest taki zwyczaj, że przed studiami.. nastolatkowie.. amerykanie.. wyruszają w podróż po Europie, tzw Eurotrip. Moi znajomi planowali jechać, więc i ja też bardzo o tym marzyłem, a że nie było nas na to stać, to wraz z Paulem pracowaliśmy w pobliskim McDonaldzie. No.. ale tamtego dnia.. miałem niestety wolne :( niestety, bo gdybym ja tam nie pojechał na tą zabawę, to pewnie i nikt z moich przyjaciół tam się nie wybrał.

Zbliżał się wieczór, rodzice wrócili do domu.. dali nam pieniądze.. i kazali się dobrze bawić. Siostra od razu wybiegła z domu i podziękowała. W końcu to ona.. nas niańczyła..więc trochę odprężenia jej się przydało. Podjechali jej znajomi i po chwili wszyscy odjechali. A my mieliśmy jechać z Marcinem. Zrobił niedawno co prawo jazdy i chciał poszpanować. No, ale skoro tak nalegał, to się zgodziliśmy. Rodzice pozwalali mu jeździć ich samochodem. On.. lubił lans. Jeździł samochodem.. nawet do sklepu,. który był na roku skrzyżowania. Mimo wszystko.. lubiliśmy go. Był zabawny. Ciągle się wygłupiał.. No i z czasem, mogliśmy na jego wsparcie liczyć. Stał się nam bardzo bliski. Taka czarna owca w naszym otoczeniu, nawet sam się tak określał. Często nas wkopywał w tarapaty. Eh.. tak mi tego brakuje.. i wszystkiego.. co było kiedyś. Tamte wydarzenia.. zmieniły moje życie diametralnie.

Przyszła po nas pora. Ja, Lana, Paul, Marcin i nasz kolega - Tom , spotkaliśmy się wszyscy pod Marcina domem. Zdziwiło mnie, gdy zobaczyłem, że wychodząc z jego domu, Tom trzyma w ręku piwo. Była mowa, że pijemy tylko tam. Miałem podejrzenia, że pewnie i Marcin pił. Ale on mi zaprzeczył. Zacząłem się z nim kłócić, żeby się przyznał. Bo nie byłem pewny, czy to od niego, czy Toma czuję alkohol. No, ale odpuściłem. Tak nie mogę sobie tego wybaczyć. Zapamiętajcie moje słowa, zresztą nie tylko moje. Jeżeli.. widzicie, że kierowca samochodu pije alkohol, nigdy nie wsiadajcie z nim do auta. ! nawet jeżeli macie podejrzenia. To się wydaje, że nas to raczej nie dotyczy. Ale świat jest obłędny, w każdej chwili może przyjść pora na każdego. Tak było w moim przypadku. To co zobaczyłem na własne oczy.. zniszczyło moją psychikę. :( to czego doświadczyłem, zresztą i nie tylko moją. Nie umiałem do siebie dojść po tym wszystkim. Załamałem się. Wsparcie rodziny, jak i znajomych w tamtym czasie.. było mi i podobnie jak innym przyjaciołom bardzo potrzebne. Jednak.. nadszedł czas.. że miałem tego wszystkiego dosyć. Chciałem być poprostu sam. Eh.

Jadąc samochodem.. było wesoło, radośnie. Mimo kłótni.. to bardzo dobrze się bawiliśmy. Większość drogi śpiewaliśmy. Ja siedziałem z przodu. Zapiąłem pasy. Podobnie jak Marcin i Paul. Nie sądziłem, że reszta tego nie zrobiła. Przez taką głupotę.. straciłem wszystko co miałem. Do tej imprezy.. mieliśmy ponad godzinę samochodem. Czekali tam już na nas wszyscy.. niestety.. nikt się nas nie doczekał......

hmm muszę się pożegnać dzisiaj z wami. Ciężko mi o tym pisać. Tak napiszę resztę, ale już nie dziś. Do mnie.. ból ten cały czas powraca. Nie chcę.. już dzisiaj o tym myśleć.. przepraszam... odezwę się wkrótce.

10 komentarzy:

  1. Ból po stracie bliskich jest nie do opisania. Jednak oob zawsze jest ktoś z kim chce się trwać mimo wszystko. Masz rodzine i przyjaciół- ludzi na ktorych zawsze mozesz liczyc.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz Natan ja Cie rozumiem aż za dobrze...ja też straciłam bliskich mi ludzi w wypadku...wracaliśmy z imprezy w klubie...do domu mieliśmy może jakieś 30 km.niedaleko.kierowca,który był z nami w klubie,obiecał ,ze nie ruszy alkoholu.bawił się z nami przez jakiś czas,potem przepadł.znikł nam w tłumie.koło 2 w nocy zgarnął nas do auta.wyglądał na trzeźwego i może taki był.nie pamiętam wypadku dokładnie.nie wiem co się stało.wiem jedynie,że mniej więcej w połowie drogi zasnęłam i potem był huk i trzask.byłam nieprzytomna,obudziłam sie w szpitalu.ja miałam połamaną noge i byłam strasznie poobijana.był tam też chłopak z którym sie spotykałam od dawna...jego wzieli do innego szpitala.okazało się,że ma uszkodzony kręgosłup i musi jeździć na wózku.wyjechał z kraju do rodziny.po jakimś roku dowiedziałam sie,ze popełnił samobójstwo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj napotkałam Twoje bloga. Przeczytałam już prawie wszystko i bardzo mi on pomógł zrozumieć co czułeś po wyjeździe z Polski. Wybacz, że pisze o tym pod notką, w której wyraziłeś to co czułeś po stracie kogoś bliskiego, ale muszę to napisać i byłabym wdzięczna gdybym dostała od Ciebie kilka rad. Za 21 dni wyprowadzam się do Anglii, do małego miasteczka na południu. Mimo, że mam dopiero 15 lat i całe życie przede mną, to przez te całe 15 lat nie ruszałam się z mojego rodzinnego miasta. Bardzo chcę tam jechać, bo wiem, że mogę zacząć wszystko od początku. Jednak boje się tego, że tam nie będzie tak samo. Boje się, że nie dostosuje sie do środowiska w jakim oni żyją. Nie znam za bardzo angielskiego, ponieważ uczę sięgo dopiero 2 lata. Nie spodziewałam się nigdy tego, że nagle wyjadę do Wielkiej Brytanii, dlatego też nie uczyłam się go aż tak pilnie. Boje się, że nie będę potrafiła dogadać się z ludźmi.
    To co przeczytałam tutaj bardzo mi pomogło. Pokazałeś ludziom, że tam też wszyscy są życzliwi i pomagają sobie nawzajem. Z chęcią czytam Twoje notki i jestem Ci na prawdę wdzięczna, że je tu umieszczasz. W końcu to Twoje prywatne sprawy i Twoje życie.
    Co do dzisiejszej notki... każdy po stracie bliskiego przeżywa jakąś traumę. Mimo, że to nie była Twoja wina.. to masz poczucie, że jednak mogłeś coś zrobić by do tego nie doszło. Nie przeżyłam nigdy takiego wypadku, ale jednak wiem co znaczy stracić kogoś na kim Ci choć trochę zależało. Na prawdę mi przykro. Przyjaciele i rodzina na pewno pomogą Ci ukoić ból jaki w Tobie jest.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno jest Ci ciężko po tym wszystkim, ale nie możesz myśleć, że się do niczego nie nadajesz i myśleć, że to Twoja wina, że mogłeś być bardziej uważny lub coś zrobić, żeby nie dopuścić do wypadku. Wszyscy uwierzyli Marcinowi,że jest trzeźwy.
    A gdybyś nie mógł pojechać na imprezę, bo byś pracował pewnie byś chciał, żeby mimo wszystko pojechali bez Ciebie i się dobrze bawili. Wtedy by tak samo mogło dojść do jakiegoś wypadku, jak Marcin prowadził samochód mimo spożycia alkoholu.
    A gdybyś nie wyjechał do Stanów, byś nie poznał tych wspaniałych ludzi, dzięki którym masz tyle wspomnień, tych przykrych, ale także dobrych.
    Poznałeś tam Paula, przyjaciela, który zawsze będzie z Tobą, nie wszyscy maja szczęście, znaleźć ludzi, którym by mogli w pełni zaufać i liczyć na nich w każdej sytuacji. Ty to masz.
    Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że poradzicie sobie z tym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Natan. Przypadkiem trafiłam na Twojego bloga i kurczę cieszę się, że coś mnie pokierowało tutaj. Mieszkam na Lubelszczyźnie,na wsi - w sumie nawet niedaleko Łęcznej. ;)
    Przeczytałam wszystkie notki i sobie myślę, że chciałabym poznać taką osobę jak Ty. Mało jest takich ludzi, którzy nie zachowują się jak jacyś nie wiem...nie mam słów. Po prostu czuję, że znasz wartość ludzkiego życia. Ja sama mam skomplikowane życie i nie posiadam jakoś przyjaciół... Co prawda mam dużo znajomych, ale gdybym zapytała każdego z nich co o mnie wiedzą to umieliby chyba tylko podać dane personalne...
    Cholernie Ci zazdroszczę, że mam Paula - prawdziwego przyjaciela na dobre i na złe.
    Mam pytanie - Czy byłaby taka możliwość aby napisać do Ciebie na e-maila czy gdziekolwiek...? Naprawdę mi zależy.
    Pozdrawiam - J.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy się coś takiego przeczyta, to przez dłuższy czas nie wiadomo, co napisać... Później powoli całymi falami zalewa Cię tragizm tego, co się wydarzyło, ale dalej brakuje słów. Mogę jedynie napisać, że ogromnie podziwiam Cię za to, odważyłeś się w ogóle o tym tu napisać, o czymś tak osobistym, za to, że pomimo ogromnego bólu jakoś sobie radzisz. Życzę Ci, żeby nigdy nie zabrakło Ci sił.

    OdpowiedzUsuń
  7. to co napisze nie ma nic związanego z tym co napisałeś.też musiałam się przeprowadzić za granicę.konkretnie do Australii.skąd właśnie do Ciebie piszę.przeprowadziłam się mając 17 lat.miałam wszystko w Polsce rodzinę,znajomych,chłopaka.i musiałam to zostawic.powód ten sam co u Ciebie-ojciec dostał pracę.najpierw był płacz i złość...potem z każdą chwilą widziałam ile ten wyjazd może mi dać.teraz mieszkam tu już,a moze tylko,4 lata.no cóż...z przyjaciółmi kontaktu nie mam.z chłopakiem zerwaliśmy po 2 latach od mojego przyjazdu tutaj kiedy mnie odwiedził i dowiedział się,że nie chce wracać do Polski.nie dawał rady sam.niby byliśmy razem ale kontaktowanie się było dość ciężkie ze względu na strefy czasowe.nie mogłam się przyzwyczaić do tutejszego klimatu i braku śniegu na Boże Narodzenie.nie wiem jak Ty,ale ja do Polski nie jezdze.rodzice jezdzą prawie co roku.ja nie mam siły wracać do przeszłości,która nie była zbyt łatwa dla mnie...nie wiem co Ty zrobisz,ale ja nigdy nie wróce.tutaj mam lepsze i nowe życie.nowych znajomych i co najpiękniejsze narzeczonego.
    pozdrawiam z Australii. Kasia

    OdpowiedzUsuń
  8. wow. głębokie. mocne.
    nie wiem co mogę wiecej napisać

    www.pokaze-ci-moj-styl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Podziwiam Cię za to, że dałeś radę tu o tym napisać.. Współczuje Ci bardzoo. Aż łza się kręci w oku. Trzymaj się :* Madzia

    OdpowiedzUsuń