Następnego dnia, po przeprowadzce
musieliśmy zapisać się do szkoły. Pamiętam, że wtedy pojechaliśmy
wszyscy razem, ja moje siostry, brat i rodzice. Wstaliśmy o 6 rano i zjedliśmy pierwsze śniadanie w naszym domu. Tato włączył muzykę.. a my wszyscy siedliśmy przy stole. Było bardzo miło. Ja byłem niewyspany. Prawie całą noc nie przespałem. Miałem tysiące myśli.. Nie potrafiłem zasnąć. Później wynajęliśmy taksówkę. Byłem
niezwykle zaskoczony tym miejscem. Tymi budynkami, wieżowcami, a także
przyrodą. Cały stres zszedł ze mnie w momencie, gdy podjechały taksówki. Wyruszyliśmy w drogę. Widząc to wszystko, tak bardzo chciałem stać się częścią tego miasta. Zacząć żyć nim. To było niezwykłe uczucie.. tyle pozytywnych wrażeń. Fakt były też rzeczy, które wcale mi się nie podobały, ale to drobiazgi, występujące również w Polsce.. Stało się, że dojechaliśmy na miejsce. Najpierw pojechaliśmy załatwić sprawy w szkole. Ja z młodszym rodzeństwem zapisaliśmy się do tej samej szkoły. Tak dowiedzieliśmy się przydatnych rzeczy. I tyle. Nie sądziłem, że to będzie tak krótko trwać. Zajęcia mieliśmy odbyć następnego dnia z rana. Po tym wszystkim pojechaliśmy metrem na zakupy na stragany, oraz do baru, aby coś zjeść. Zwiedziliśmy wtedy Central Park. Pokochałem go od razu. Znajdował się w centrum wielkich budynków.. Był to bardzo spokojny dzień. Resztę popołudnia spędziliśmy spacerując po Parku. Do domu wróciliśmy późnym wieczorem. Byliśmy tak padnięci, że zaraz każdy zasnął.
W momencie, gdy wprowadzaliśmy się do nowego domu, miałem mieszane uczucia. Nie wiedziałem, jak mam się zachowywać, czy tutejsi mieszkańcu polubią mnie, takiego zwykłego i skromnego chłopaka. Przeżyłem wiele w życiu i wiedziałem, że z tym także sobie poradzę. Najgorszy był pierwszy dzień w nowej szkole. Wiecie.. bardzo się stresowałem, bo nie miałem zielonego pojęcia jak wygląda nauka w Stanach Zjednoczonych, jak uczniowie reagują na nowych uczniów, czy w ogóle sobie poradzę. Jednak, najbardziej się bałem jazdy szkolnym autobusem. Zajęcia miały odbyć się o 8. Wstałem gdzieś tak po 4. Przebudziłem się i nie mogłem już później zasnąć. Ale nie dlatego, że się stresowałem, tylko dlatego, że uwierzyłem, że naprawdę moje życie się zmienia. Jeszcze kilka miesięcy temu żyłem w Polsce, miałem przyjaciół, dziadków. Nie przypuszczałby, że kiedykolwiek moje życie tak się zmieni.
Nadszedł ten moment. Zjadłem śniadanie, i wyruszyłem w stronę przystanku wraz z młodszym rodzeństwem. Dzień wcześniej, tato wytłumaczył nam, jak mamy się poruszać po mieście. Trochę zaczailiśmy. Gdy dochodziliśmy do przystanku ujrzeliśmy gromadkę dzieciaków. Wszyscy czekali na ten sam autobus co my. Nie chciałem rzucać się w oczy. Ja przeciętny, wstydliwy chłopak. Chciałem tylko, aby ten dzień jak najszybciej minął. Już wsiadając do autokaru, czułem, że każdy się na nas patrzy. Dosiadłem się do jakiegoś chłopaka. Był on Polakiem, zresztą praktycznie jak większość. Jednak niektórzy rozmawiali po angielsku. Przez całą drogę nic się nie odzywałem. Wpatrywałem się na widoki, jakie ukazywały mi się za szybą. Były nieziemskie. Dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do szkoły i tam nauczyciel pomógł mi zaprowadzić moje rodzeństwo do ich sali, jednak ja sam nie wiedziałem gdzie mam później iść. Zgubiłem się. Miałem wtedy 15lat hehe.. i nie zawsze potrafiłem rozwiązywać problemy. Stałem zboku. Gdy zadzwonił dzwonek usiadłem na schodach. Jednak było mi głupio, więc postanowiłem przejść się po korytarzach, raz oraz drugi, trzeci, aż natrafiłem na jakiegoś nauczyciela. Nie znał mnie, więc domyślił się, że ja jestem tym nowym Natanem. Pokazał mi, gdzie są głoszenia, oraz wywieszki z klasami, abym na przyszłość wiedział. Następnie udaliśmy się do klasy. Usiałem w pierwszej ławce, bo tylko ta była wolna. Została dostawiona specjalnie dla mnie. Myślałem, że gorzej już być nie może, ale nauczycielka, która miała w tej chwili ze mną lekcje, poprosiła mnie, abym opowiedział coś o sobie. Nie wiedziałem co. Nie chciałem, aby ktoś dowiedział się, co mnie spotkało. Ale nie mogłem stać tak jak słup, musiałem coś powiedzieć. Coś tam wymamrotałem.
Po chwili podeszli do mnie inni uczniowie, i podawali mi po kolei ręce przedstawiając się. Było to miłe. Nagle nauczycielka postanowiła zrobić lekcję integracyjną. Chciała, abym przyzwyczaił się do uczniów i ich lepiej poznał. Kazała połączyć się w grupy i zadała nam pracę, w której mieliśmy opisać w kilku słowach nas samych, po czym następnie kazała przeczytać to przed resztą klasy.
Podczas przerwy obiadowej dosiadłem się do stolika z innymi uczniami. Nie chciałem być sam, czułem się głupio, ale tym samym, było głupio mi się odezwać. Na szczęście chłopak o imieniu Marcin, z mojej grupy zaczął rozmowę. Wypytywał się mnie o wszystko, z jakiego miasta z Polski jestem, czego tutaj przyjechałem. W końcu powiedział, żebym się go trzymał, to mi wszystko pokaże. I tak się stało, zdobyłem w ten sposób pierwszego znajomego. Ten dzień mógłbym opisywać bez końca, jednak już nie dzisiaj. Marcin powiedział mi jeszcze, że szedł tego dnia rano za mną na autobus. Jak się okazało, mieszka obok mnie.
Muszę kończyć.. za kilka dni opublikuje kolejną notkę :) część dalszą. A teraz mam dla Was piosenkę, która kojarzy mi się z tamtym dniem. Podczas przerwy została puszczona na stołówce :) dlatego ma dla mnie taki sentyment.
W momencie, gdy wprowadzaliśmy się do nowego domu, miałem mieszane uczucia. Nie wiedziałem, jak mam się zachowywać, czy tutejsi mieszkańcu polubią mnie, takiego zwykłego i skromnego chłopaka. Przeżyłem wiele w życiu i wiedziałem, że z tym także sobie poradzę. Najgorszy był pierwszy dzień w nowej szkole. Wiecie.. bardzo się stresowałem, bo nie miałem zielonego pojęcia jak wygląda nauka w Stanach Zjednoczonych, jak uczniowie reagują na nowych uczniów, czy w ogóle sobie poradzę. Jednak, najbardziej się bałem jazdy szkolnym autobusem. Zajęcia miały odbyć się o 8. Wstałem gdzieś tak po 4. Przebudziłem się i nie mogłem już później zasnąć. Ale nie dlatego, że się stresowałem, tylko dlatego, że uwierzyłem, że naprawdę moje życie się zmienia. Jeszcze kilka miesięcy temu żyłem w Polsce, miałem przyjaciół, dziadków. Nie przypuszczałby, że kiedykolwiek moje życie tak się zmieni.
Nadszedł ten moment. Zjadłem śniadanie, i wyruszyłem w stronę przystanku wraz z młodszym rodzeństwem. Dzień wcześniej, tato wytłumaczył nam, jak mamy się poruszać po mieście. Trochę zaczailiśmy. Gdy dochodziliśmy do przystanku ujrzeliśmy gromadkę dzieciaków. Wszyscy czekali na ten sam autobus co my. Nie chciałem rzucać się w oczy. Ja przeciętny, wstydliwy chłopak. Chciałem tylko, aby ten dzień jak najszybciej minął. Już wsiadając do autokaru, czułem, że każdy się na nas patrzy. Dosiadłem się do jakiegoś chłopaka. Był on Polakiem, zresztą praktycznie jak większość. Jednak niektórzy rozmawiali po angielsku. Przez całą drogę nic się nie odzywałem. Wpatrywałem się na widoki, jakie ukazywały mi się za szybą. Były nieziemskie. Dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do szkoły i tam nauczyciel pomógł mi zaprowadzić moje rodzeństwo do ich sali, jednak ja sam nie wiedziałem gdzie mam później iść. Zgubiłem się. Miałem wtedy 15lat hehe.. i nie zawsze potrafiłem rozwiązywać problemy. Stałem zboku. Gdy zadzwonił dzwonek usiadłem na schodach. Jednak było mi głupio, więc postanowiłem przejść się po korytarzach, raz oraz drugi, trzeci, aż natrafiłem na jakiegoś nauczyciela. Nie znał mnie, więc domyślił się, że ja jestem tym nowym Natanem. Pokazał mi, gdzie są głoszenia, oraz wywieszki z klasami, abym na przyszłość wiedział. Następnie udaliśmy się do klasy. Usiałem w pierwszej ławce, bo tylko ta była wolna. Została dostawiona specjalnie dla mnie. Myślałem, że gorzej już być nie może, ale nauczycielka, która miała w tej chwili ze mną lekcje, poprosiła mnie, abym opowiedział coś o sobie. Nie wiedziałem co. Nie chciałem, aby ktoś dowiedział się, co mnie spotkało. Ale nie mogłem stać tak jak słup, musiałem coś powiedzieć. Coś tam wymamrotałem.
Po chwili podeszli do mnie inni uczniowie, i podawali mi po kolei ręce przedstawiając się. Było to miłe. Nagle nauczycielka postanowiła zrobić lekcję integracyjną. Chciała, abym przyzwyczaił się do uczniów i ich lepiej poznał. Kazała połączyć się w grupy i zadała nam pracę, w której mieliśmy opisać w kilku słowach nas samych, po czym następnie kazała przeczytać to przed resztą klasy.
Podczas przerwy obiadowej dosiadłem się do stolika z innymi uczniami. Nie chciałem być sam, czułem się głupio, ale tym samym, było głupio mi się odezwać. Na szczęście chłopak o imieniu Marcin, z mojej grupy zaczął rozmowę. Wypytywał się mnie o wszystko, z jakiego miasta z Polski jestem, czego tutaj przyjechałem. W końcu powiedział, żebym się go trzymał, to mi wszystko pokaże. I tak się stało, zdobyłem w ten sposób pierwszego znajomego. Ten dzień mógłbym opisywać bez końca, jednak już nie dzisiaj. Marcin powiedział mi jeszcze, że szedł tego dnia rano za mną na autobus. Jak się okazało, mieszka obok mnie.
Muszę kończyć.. za kilka dni opublikuje kolejną notkę :) część dalszą. A teraz mam dla Was piosenkę, która kojarzy mi się z tamtym dniem. Podczas przerwy została puszczona na stołówce :) dlatego ma dla mnie taki sentyment.
Początki zawsze są trudne, ale brawo, że jakoś się odnalazłeś wkońcu! Zamieść jakieś swoje zdjęcie, ciekawa jestem jak wyglądasz. Kasia
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się dalszych wpisów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gosia ;p
Kurcze, od czego zacząć... dziś natrafiłam na Twojego bloga i zaczęłam czytać ;) Bardzo zaciekawiła mnie Twoja historia, i szczerze, z ręką na sercu nie mogę się doczekać następnej notki ;) Twój blog jest pierwszym, takim, jaki zaczęłam czytać, pomijając, że pierwszy jaki czytam, który jest prowadzony przez chłopaka ;)
OdpowiedzUsuńAs.X
Twój blog jest super ,nie moge sie doczekać kolejnych wpisów :)
OdpowiedzUsuńSara ;)
Nawet nie wiesz jak sie ucieszyłam widząc na pulpicie nawigacyjnym informacje, że dodałeś nowego posta na bloga.
OdpowiedzUsuńDobrze, że tak szybko się odnalazłeś, i że już pierwszego dnia poznałeś kumpla, i że jest tam dość dużo polaków.
Ja bym sie wstydzila mowic przed cala klasa po angielsku, bo czasem coś przekręce, a najgorzej z czasami ;]
Ale no cóż, trzeba się przełamać;)
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę, i ściskam gorąco.
TyŚka~
Kwejk.pl właśnie tam natknęłam się na wiadomość o tym, że Twój blog istnieje. Zazwyczaj olewam tego typu kwejki i przeglądam dalej, ale dzisiaj zrobiłam inaczej i kurde powiem Ci, że nie żałuję. Przeczytałam wszystkie Twoje wpisy no i czekam na więcej. Takich historii człowiekowi chce się znać więcej i więcej!
OdpowiedzUsuńNiech Ci się tam za oceanem dobrze żyje!
Pozdrowionka, Paula :)
wiesz na kwejku zobaczyłam o twoim blogu. stwierdziłam "kurde wejdę i zobaczę" . i tu nagle szok ! przeczytałam wszystkie wpisy , i jestem pod wrażeniem . - głupie wiem , ale jestem pod wrażeniem tego ,że tak sobie poradziłeś. Sądzę ,że będę często odwiedzać ten blog. ; )
OdpowiedzUsuńheyyy . ; ) znalazłam twój blog na kwejku. em ... stwierdziłam "kurde wejdę" . i tu szok ! hah , przeczytałam wszystkie twoje notki i jestem pod wrażeniem jak dobrze sobie poradziłeś. (oczywiście z mojego punktu widzenia) . sądzę , że będę często odwiedzać tego bloga. : )
OdpowiedzUsuńHejo :) Znalazłam Twojego bloga przypadkowo i jestem pozytywnie zaskoczona ;) przeczytałam wszystkie dotychczasowe notatki i nie mogę się doczekać reszty ;p
OdpowiedzUsuńhej :) adres twojego bloga znalazłam na kwejku i jak koleżanka wyżej pierwszy raz nie zignorowałam tego rodzaju posta i ciesze się . Bardzo mnie wciągnął twój blog i naprawde podziwiam Cię że jako tam młody chłopak poradziłes sobie . Ja mając 22 lata nie wyobrazam sobie przezyc tego co przezyles ty , szacunek:) Mam do Ciebie prośbę abyś troszkę bardziej rozwijał swoje mysli jeśli piszesz że coś nie podobało Ci się w NY to napisz dokładnie co bo czytelnicy są ciekawi!!:) PISZ PISZ PISZ ! czekam na więcej i pozdrawiam.
Usuń